Do dramatu doszło w Boże Narodzenie. Trójka nastolatek oraz dwóch mężczyzn w wieku 27 i 24 lata wybrali się na wycieczkę. Nikt nie spodziewał się, że niewinne wyjście zakończy się rozdzierającą katastrofą, o której przez lata mieszkańcy Tryńczy i Podkarpacia nie będą mogli zapomnieć. Rozmiar tragedii, do której doszło w 2017 roku jest porażający. Zginęło pięć młodych osób. Fioletowe tico, którym się poruszali wpadło do rzeki Wisłok. Kilka dni po tragedii śledczy ustalili, że samochód jechał polną drogą przy rzece, zjechał koziołkując z wysokiego brzegu i wpadł do wody. W środku znalazły się siostry Anna (†16 l.) i Dominika (†18 l.) oraz ich kuzynka Klaudia (†18) a także Bogusław (†27 l.) i Sławomir (†24 l.).
Wypadek w Boże Narodzenie. W Tryńczy zginęło 5 osób
Cofnijmy się do roku 2017. Boże Narodzenie to - piękny czas radości i spotkań z rodziną i znajomymi. Siostry Anna (†16 l.) i Dominika (†18 l.) oraz ich kuzynka Klaudia (†18 l.) wyszły z domu, by spotkać się z dwoma kolegami - Bogusławem (†27 l.) i Sławomirem (†24 l.). Niestety jak się okazało Bogusław miał we krwi 1,84 promila alkoholu, natomiast Sławomir 1,81. Prokuratura nigdy nie ustaliła, kto siedział za kierownicą w momencie kiedy auto koziołkowało i wpadło do rzeki. Wiadomo, że wszyscy walczyli, by wypiąć z pasów i uciec z tonącego samochodu, jednak to okazało się niemożliwe.
Tragiczny wypadek. Wtedy urwały się telefony
Do wypadku doszło o godz. 21.00 w Boże Narodzenie. Właśnie wtedy urwały się sygnały telefonów komórkowych ofiar. Daewoo tico, którym jechali, pogrążyło się w wezbranych nurtach rzeki. Wcześniej auto dachowało, a mętna, rzeczna breja błyskawicznie wdarła się do środka przez wybite szyby zabierając życie tym młodziutkim ludziom.
- Utonęli - mówiła wówczas Marta Pętkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Przemyślu, która prowadziła śledztwo w sprawie tragedii w Tryńczy - Żadne z nich nie miało poważniejszych obrażeń - uściśliła prokurator.
Początek roku zaczął się pogrzebami
Początek 2018 roku przyniósł pogrzeby - najpierw żegnano dwie siostry. Następnego dnia Tryńcza opłakiwała dwóch mężczyzn. Koledzy w ostatnią drogę zabrali ich off-roadowymi samochodami, które jechały w kondukcie pogrzebowym. Ostatniego dnia pochowano jedyną siostrę wśród kilku braci. Pogrzeby gromadziły mnóstwo osób. Każdy chciał się pomodlić i solidaryzować z rodzinami zmarłych, których dotknęła tak straszna tragedia.
Metalowy krzyż w miejscu tragedii na Podkarpaciu
W miejscu dramatu znajduje się metalowy krzyż, który przypomina o tragicznym wypadku. Wciąż pojawiają się przy nim rodziny ofiar, bliscy, mieszkańcy. O tej tragedii nie da się zapomnieć - można jedynie zapalić znicz, przynieść kwiaty. Nikt nie przechodzi obojętnie obok tego miejsca. Pamięć o ofiarach jest wciąż pielęgnowana, a Ania, Dominika, Klaudia, Bogusław i Sławek wciąż żyją w sercach i pamięci bliskich.