Elwira Kasprzycka (28 l.) na co dzień pracuje w sklepie monopolowym w Rzeszowie. Bardzo lubi swoją pracę, ale niestety to tam najprawdopodobniej zaraziła się koronawirusem. Po tym jak przed świętami obsługiwała mnóstwo ludzi, już po Bożym Narodzeniu odebrała telefon od pani z sanepidu. W słuchawce usłyszała przygnębiającą wiadomość. Miała kontakt z osobą zakażoną COVID-19 i musiała trafić na dziesięciodniową kwarantannę.
Dalsza część tekstu POD GALERIĄ.
- Byłam smutna, jak to usłyszałam, bo wiedziałam, że nici z mojego zaplanowanego balu sylwestrowego ze znajomymi. Miałam już kupioną sukienkę, zabukowane miejsce i umówiony makijaż u kosmetyczki. Pierwsza myśl to taka, że wizytę w salonie piękności muszę odwołać, a sukienkę - odwiesić do szafy. Było mi przykro. Wiem, że ludzie mają większe problemy, ale liczyłam, że wyjdę na sylwestra ze znajomymi i kogoś poznam, bo jestem sama - powiedziała kobieta.
Wizytę u kosmetyczki trzeba było ostatecznie odwołać, ale Elwira zaplanowała, że w sylwestrową noc nie będzie oglądać telewizji w piżamie. Już w południe przyodziała swoją balową suknię w kolorze pudrowego różu z brokatem i zapaliła zimne ognie, by godnie celebrować ostatni dzień w roku, nawet w sytuacji kiedy musi zostać sama w mieszkaniu.
- Jest przykro, ale o północy na pewno w mojej sukni wyjdę na balkon i będę oglądać fajerwerki, będę pić szampana. Znajomi podrzucili mi zakupy, więc zrobię sobie przekąski, upiekę nawet pieczeń. Mam mnóstwo zimnych ogni, najwyżej będę tańczyć sama w domu, a na poznanie kogoś przyjdzie czas później - mówiła z nadzieją kobieta.
Takich osób jak młoda rzeszowianka przez pandemię jest mnóstwo. Niestety musiały przywitać Nowy Rok w samotności albo tylko w gronie rodzinnym. Może przyszły sylwester będzie już piękniejszy zarówno dla Elwiry, jak i wszystkich, którzy są w podobnej sytuacji.
Masz podobny temat? Napisz do autora tekstu: [email protected]