Był proboszczem w Hłudnie. Po samobójczej śmierci 13-letniego Bartka został oskarżony o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad chłopcem oraz trzema dziewczynkami.
Polecany artykuł:
Ksiądz miał na lekcjach opowiadać o seksie i aborcji, wkładać ręce za bluzkę, ścierać błyszczyk z ust, targać za uszy, podnosić za brodę, a nawet kazać wąchać but. Szczególnie nękany był Bartek. Ksiądz nie tylko uderzał go w twarz, kark i targał za uszy, ale też oskarżył o kradzież 480 złotych z zakrystii. 14 grudnia 2007 roku chłopak powiesił się na drzewie w pobliżu domu. Zostawił list pożegnalny, w którym pisał między innymi, że nienawidzi łysego i musiał to zrobić, bo był oskarżony o kradzież. Jest też zdanie o gwałceniu przez pedofila, które chłopiec ostatecznie zamazał.
Dlaczego proces księdza trwał tak długo? W pierwszym procesie ksiądz został uznany za winnego znęcania się nad dziewczynkami. W sierpniu 2013 roku Sąd Okręgowy w Krośnie skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd wyższej instancji. W 2016 roku sąd w Brzozowie zmienił kwalifikację czynu i postępowanie wobec duchownego umorzył.
Ostatecznie, po odwołaniach pokrzywdzonych i licznych odroczeniach procesu, proboszcz z Hłudna został wczoraj skazany na karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat za znęcanie się nad dziećmi i przyczynienie się do samobójczej śmierci Bartka.