-Prawie dwa tygodnie temu moja siostra wraz z narzeczonym wróciła z Holandii. Przyjechali do naszego domu rodzinnego, żeby tam odbyć kwarantannę. Razem z nimi została moja mama, tata i dwóch braci. Ja wiedziałem, że łączy się to z dwutygodniową izolacja i przerwą pracy więc od początku postanowiliśmy, że zamieszkam u kolegi będę pracował i robił zakupy rodzinie przebywającej w kwarantannie. To była nasza świadoma decyzja. Wiadomo mieliśmy zapasy, bo wiedzieliśmy, że siostra wraca i będzie u nas, ale jakieś bieżące zakupy trzeba robić, więc robię ja na przemian z sąsiadką. Z rodziną kontaktuje się tylko prze Internet i telefon. Jak zrobię zakupy to nie wchodzę do domu, nie widzę się z nikim tylko na werandzie zostawiam torby, dzwonię do kogoś, żeby wyszli jak już jestem samochodzie i sąsiadka robi tak samo- relacjonował Piotr Mulawka
Mężczyzna w środę poszedł do jednego ze sklepów w Przeworsku, żeby zrobić zakupy dla swojej rodziny. Wówczas wydarzyła się sytuacja, która nigdy nie powinna mieć miejsca.
- Podszedłem do mięsnego, a tam kobieta za ladą zaczęła na mnie krzyczeć, wydzierać się na cały sklep, że jestem chory, że mam koronawirusa, że powinienem siedzieć w domu i że zadzwoni na policję, bo jej koleżanki mówią, że powinienem tam siedzieć. Na początku starałem się grzecznie wytłumaczyć, że gdy wróciła moja siostra z narzeczonym mnie nie było w domu. Od ich powrotu nie miałem z nimi żadnego kontaktu, że już wczesnej postanowiłem, że zamieszkam u kolegi. Na nic to tłumaczenie. Kobieta krzyczała nadal. Ludzie w sklepie odsunęli się ode mnie. Ktoś wyszedł zostawiając zakupy. Czułem się jak trędowaty. Gdy podszedłem do kasy, nie chciano mnie obsłużyć, ciągle przytykano mi. Traktowano mnie jak trędowatego! Nie pamiętam kiedy byłem tak zły i upokorzony – dodał młody mężczyzna.
Sąsiedzi Mulaków jednogłośnie potwierdzają, że Piotra od samego początku nie ma w domu. Wszyscy wokół wiedzą, że rodzina jest w kwarantannie.
– Piotrek najpierw się wyprowadził, potem przyjechali ci zza granicy. W domu zostało parę osób, ale nigdzie nie wychodzą, tyle co tam z tyłu u siebie na podwórko, ale nie mają z nikim kontaktu. Wszyscy wiemy, że są w kwarantannie, bo codziennie przyjeżdża policja. Kontrolują ich. No i to jest wieś. Dom jeden koło drugiego. Nie oni jedni są w kwarantannie. Wszyscy tego przestrzegają. Przecież się znamy. Każdy boi się o siebie. –relacjonował sąsiad rodziny.
Agata Mulawka, mama Piotra również podzielił się swoimi spostrzeżeniami
- Ludzie jest epidemia. Każdego może czekać kwarantanna. My nie robimy tego tylko dla siebie, ale też ze względu na Was. Nie jest dobrze siedzieć bez jednego dziecka w domu, który ze względu na to że jak trzeba będzie zrobi nam zakupy. Pomyślcie czasem jak czują sie osoby które nie mogą wyjść nigdzie i porozmawiać nawet ze sąsiadem. A teraz pomyślcie jak czuje się moje dziecko, które chcąc pomóc własnej rodzinie został potraktowany w taki sposób i to przez osoby które uważałam za swoje koleżanki (…) Codziennie jest u nas policja, przestrzegamy kwarantanny. Nie było żadnych uwag i nagle taka sytuacja- opisała kobieta w Internecie.
Cała rodzina czuje się dobrze, nikt nie ma niepokojących objawów, kwarantanna kończy się w niedzielę. Niesmak po tej sytuacji pozostanie na długo.
Masz podobny temat?
Napisz do autora tekstu: