W przemyskiej Fundacji Ada, która pozostaje pod nieformalnymi rządami gangu bocianiego, na czele którego stoi Bocian Radzio, od lipca ubiegłego roku mieszka malutka małpka kapucynka o imieniu Antoś. Małpka zadomowiła się w Ośrodku na dobre. Ma swój kolorowy domek z drewna, wybieg i ulubione zabawki jak np. malutką maskotkę żyrafę. Antoś do tego stopnia polubił się z opiekunami zwierząt, że daje masować swoje malutkie stópki, co wszyscy ochoczo robią!
Ogoniastego ssaka niewielkich rozmiarów odwiedza m.in. ciocia Sylwia, która jest opiekunem zwierząt i pani Iza, głos zza kamery. Ostatnio obie panie masowały dwie stópki Antosia! Po jednej na każdą nóżkę. Z tego masażu do sieci wyciekł filmik. Widać na nim rozbawionego Antosia oraz ciocię Sylwię, która nie tylko masuje stópki Antka, ale i daje mu pobawić się swoimi włosami! To zakrawa już na skandal, ale sytuacja się rozwija i do akcji wkracza pani Iza, która zaczyna masować drugą nóżkę Antka... Co gorsze z ust pani Izy pada stwierdzenie, że "Antoś to król".
Antoś uwielbia się przytulać i ciągle chce, żeby go głaskać, więc każdy dotyk jest dla niego bardzo cenny i przyjemny, dlatego pokochał masaże swoich malutkich małpich stópek. Głaskanie i łaskotanie to ogromną zabawa. Jednak gdy tylko bocian Radzio, który jest obiektem wielu policyjnych śledztw dotyczących m.in. kradzieży obiadów innym zwierzętom, dowiedział się o tym, że Antek za jego plecami skrada nie pożywienie, a serca wpadł w szał. Świadkowie, którzy rozmawiali z nami nieoficjalnie mówią, że Długodzioby wydzierał pióra i z wściekłością klekotał na wszystkich, aż mu się dziób nie zamykał, a czerwony ze złości nie był tylko dlatego, że zawsze jest czerwony!
Radzio miał mówić do innych członków bocianiego gangu, że jego biedne czerwone nogi nigdy nie były masowane, a pani Iza nigdy go nie nazwała królem! Chociaż ta gloria przede wszystkim jemu się należy! Bociek rozzłoszczony zapukał do domku pani Izy, chociaż zapukał to subtelnie stwierdzenie, bo miał tak dziobem walić w drewnianą furtkę, aż iskry leciały i wprost do telefonu (w twarz nie mógł, bo pani Iza ciągle pracuje i albo siedzi przed komputerem, albo nagrywa perypetie Fundacji Ada telefonem właśnie) klekotał, że draństwo to okrutne i on ma aż dwie długie nogi i w dodatku dziób niczym miecz wielkiego woja potężny i w niczym nie jest gorszy od małpy wielkości myszy, która tylko ogon ma długi!
Pani Iza aż zaniemówiła, ale bała się stwierdzić, że Antoś to nie długoogonsta mysz! Chciała załagodzić sytuację i mówiła, że wszystkie zwierzęta w Fundacji są bardzo ważne i każdemu poświęcana jest należyta uwaga, a że Antoś to jeszcze dziecko i bardzo potrzebuje miłości i uwagi. Jednak Bocian Radzio nie ustępował, zagroził nawet, że odleci do Afryki i zostawi Lecznicę bez należytej opieki miłosiernego dzioba, który tylko kapeczkę jedzenia zawsze kradnie dla siebie, nawet okruszek, nic więcej oraz przestanie swoje bocianie skrzydła rozkładać nad Ośrodkiem i otaczać opieką malutkie zagubione zwierzęce sierotki. W dodatku, co powinno być najgorsze, bezcennym piórem bocianim maczanym w kałamarzu przestanie pisać listy do Radosława Fedaczyńskiego, przedstawiając mu sytuację w Lecznicy z punktu widzenia ptaków dwunożnych, skrzydlatych, dziobatych i innych kopytnych.
Pani Iza tak osłupiała, że tylko rzuciła iż bociany do Afryki w tym roku już poleciały, a ptaki to zazwyczaj są dwunożne i dziobato-skrzydlate oraz nieśmiało przypomniała, że Radzio specjalizuje się w kradzieży obiadków dzieciom z Lecznicy, a te skrzydła bocianie rozkłada nad Ośrodkiem zawsze jak wraca z pobliskiego marketu i tam szabruje jedzenie, tudzież chociaż bocian- to sępi od ludzi, którzy zauroczeni ptaszyskiem dają mu smakołyki! A do szefa Lecznicy Radosława weterynarza to zazwyczaj jak kura pazurem dziobie gniewne listy, a to, że Kogut Zdzichu go za wcześnie budzi, albo że jedzenie nie dostaje choć to nieprawda...
To tylko bardziej rozzłościło bociana, tak bardzo, że trzasnął drzwiczkami, aż pióra latały w powietrzu, a pani Izie długopisy z biurka podskoczyły pod sam sufit, aż ośrodkowe ptaki w zewnętrznej wolierze widziały rozpryskujący się tusz nad domkiem w którym interweniował Bocian Radzio. Pani Iza nie wiedząc co począć z urażonym bocianim ego, poszła do cioci Sylwii i przedstawiła jej sytuację. Jakiekolwiek tłumaczenie nie ma sensu. Panie wpadły jak śliwka w kompot, chociaż lepszym stwierdzeniem będzie, że jak żaba do bocianiego dzioba. Długodzioby obraził się nie na żarty i obie panie postanowiły jakoś naprawić swój wybryk z Antosiem i masażem jego stópek. Wiadomo, że malutkiego kapucynka nie porzucą. Postanowiły przemówić do serca bociana wprost przez jego dziób zahaczając o żołądek, czyli to, co Rabuś Radzio uwielbia najbardziej. Pani Iza napisała list do znajomych mediów i poprosiła o smakołyki dla rozzłoszczonego pierzastego bocianiego gangusa.
- Bocian biały jest mało wyspecjalizowanym drapieżnikiem, polującym na wszystkie stworzenia, które jest w stanie połknąć. W jego diecie znajdują się m.in. dżdżownice, pijawki, ślimaki, małże, skorupiaki, chrząszcze, pasikoniki, świerszcze, larwy owadów, ryby, żaby, traszki, węże, jaszczurki, pisklęta ptaków gnieżdżących się na ziemi oraz norniki, myszy, krety, ryjówki. W naszym Ośrodku, gdzie przebywają chore ptaki ze względu na ograniczony dostęp do tak bogatej diety weterynarze starają się przygotowywać menu najbardziej zbliżoną naturze. Na obiady u bocianów podajemy: myszy, posiekane serca wołowe, potłuczone skrzydełka drobiowe, rybki słodkowodne, jajka o numerze "0" od swojskich kurek, dodatkowo piersi i skrzydełka z indyka, dżdżownice. Do picia Propolis w kroplach jako naturalny probiotyk dodawany do wody. Jedzenie jest również pomieszane z odżywką witaminową! – informowała opiekunka dzikich zwierząt Izabela Grzejek - Jakby dobrzy ludzie mogli nam coś podesłać dla Radzia i jego czerwononogich kumpli, bylibyśmy bardzo wdzięczni! Oczywiście przyjmiemy też łuskane orzechy i suszone owoce dla małego Antka, ale jak na paczce będzie napisane, że to dla Radzia, to na pewno na urażonym dziobie pojawi się uśmiech szczęścia i zdruzgotany masażem Bociek wybaczy nam, że jego stopy nie były masowane!- dodała ciocia Sylwia.
Panie takim podstępem chcą udobruchać rozzłoszczonego herszta gangu pierzasto - kopytnego, bo nie wiadomo, co urażony bocian gotów jest zrobić. Żeby pomóc paniom wyjść z tego patosu, zawsze można kupić też bocianie maskotki w Ada Atelier, żeby pokazać Radziowi, że ludzie go kochają, mimo jego rozdziobanego niezamykającego się dzioba, który nie raz ukradł obiad innym! Bo jakby Polska wyglądała bez Bocianów, a Fundacja Ada bez Radzia? Pracownicy muszą unieść jego mość klekotkowatość i uzbierać smakołyki, żeby Długodzioby został w Lecznicy, bo wiadomo co mówi stare porzekadło - "Z diabłem źle, bez diabła jeszcze gorzej" . W Przemyślu przysłowiowym Lucyferem jest Bocian Radzio. Znak rozpoznawczy długie czerwone nogi i ostry jak miecz dziób. Białe umaszczenie cieniują czarne piórka na skrzydłach, które już nie raz na kogoś nastroszył. Tym razem bocianie nastroszenie dotknęło Antosia, ciocię Sylwię i panią Izę.