Do tego kuriozalnego zdarzenia doszło w środę, 19 stycznia, około godz. 17.00. Proboszcz kościoła w Borkach Nizińskich miał przebywać na kwarantannie, dlatego policjanci pojechali sprawdzić, czy jej przestrzega. Mocno się jednak zdziwili.
- Policjanci z komisariatu policji w Tuszowie Narodowym sprawdzali, czy osoby przebywające na kwarantannie znajdują się w miejscu zamieszkania. Miejsce zamieszkania księdza zostało wskazane jako plebania i tam powinien przebywać. Policjanci próbowali nawiązać kontakt z proboszczem, najpierw telefoniczny, ale to się nie udało, więc zapukali na plebanię. Nikt jednak nie otwierał. Plebania znajduje się tuż obok kościoła, więc policjanci pozwolili sobie tam zajrzeć. Okazało się, że ksiądz odprawia mszę – informuje podkomisarz Urszula Chmura z KPP Mielec w rozmowie z “Super Expressem”.
Zobacz też: "Szóstka" w Lotto w Strzyżowie. Szczęściarz wygrał miliony złotych!
Borki Nizińskie. Kościelny twierdził, że nie zna księdza
Ksiądz proboszcz najwyraźniej zauważył policjantów w przedsionku i... wyszedł tylnym wyjściem. Po zakończonej mszy, kościelny wyszedł do mundurowych i stwierdził, że księdza, który odprawiał mszę, nie zna! Policjanci znali jednak księdza, ponieważ mieszkają w tej samej gminie.
Po mszy, zaświeciło się światło na plebanii, więc policjanci skierowali tam swoje kroki. Tym razem zastali już proboszcza.
- Policjanci sporządzili dokumentację z tego zdarzenia, przekazali informację do sanepidu, będą prowadzone dalsze czynności w tej sprawie – informuje nas podkomisarz Urszula Chmura.
Proboszczowi grozi kara nakładana przez sanepid, nawet do 30 tys. zł. Poza tym policjanci będą prowadzili postępowanie najprawdopodobniej z art. 161 Kodeksu Karnego, który mówi o tym, że "kto wiedząc, że jest dotknięty chorobą weneryczną lub zakaźną, ciężką chorobą nieuleczalną lub realnie zagrażającą życiu, naraża bezpośrednio inną osobę na zarażenie taką chorobą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5".