Księża z Czudca (powiat strzyżowski, Podkarpackie) poprosili swoich parafian o odpowiednią temperaturę w domach podczas tzw. "kolędy", czyli odwiedzin parafian, jakie zaplanowano w najbliższym czasie. Informacja pojawiła się też na stronie internetowej parafii.
- Od jutra wybieramy się w odwiedziny kolędowe. Kapłan przychodzi po kolędzie z Bożym błogosławieństwem. Kolęda to czas na spotkanie w rodzinie, na rozmowę. Prosimy o transport na kolędę i z kolędy. Prosimy, aby w domach była umiarkowana temperatura - czytamy.
Ta prośba oburzyła jednego z parafian, który postanowił napisać do "Gazety Wyborczej". Według niego wymagania księży są zbyt duże, ponieważ dodatkowo parafianie mają księżom zapewnić transport na kolędę i z kolędy.
- Może w przyszłym roku proboszcz zażyczy sobie, aby w domach rozpylano na czas kolędy np. olejek lawendowy? - pyta ironicznie.
Jego zdaniem taka kolęda służy tylko pobieraniu kopert z pieniędzmi od parafian, a nie wynika z chęci spędzenia z nimi czasu, chociaż podczas pandemii kolęd nie było.
- Taka kolęda kojarzy się nie z odwiedzinami duszpasterza, ale z wizytą poborcy podatkowego, którego na tę wizytę trzeba przywieźć, zapewnić mu odpowiednią temperaturę powietrza, a następnie odwieźć. Nie wierzę, że księża z Czudca mają na celu braterską rozmowę z parafianami, wymianę poglądów itd. - ocenia mężczyzna.
Redakcja "Gazety Wyborczej" zwróciła się do proboszcza z prośbą o komentarz w tej sprawie.
- Myślę, że to nie są szczególne wymagania. Mam doświadczenie z poprzednich parafii, czasem dom był przegrzany. Zdarzało się, że później chorowałem, zresztą nie tylko ja. Dlatego poprosiliśmy, żeby nie było za gorąco w domach - tłumaczył ks. Stanisław Grzyb, proboszcz parafii pw. Świętej Trójcy w Czudcu.
Z kolei prośbę o zapewnienie transportu proboszcz tłumaczy, jako coś, co zwyczajowo w wielu parafiach na Podkarpaciu odbywa się od lat.