Do tej potwornej tragedii doszło w nocy z 28/29 kwietnia 2022 roku przed Sądem Rejonowym w Przemyślu.
- Przemyscy policjanci, pod nadzorem prokuratury, wyjaśniają okoliczności pożaru volkswagena, który po godz. 4.00 palił się przy ulicy Mickiewicza w Przemyślu. Po ugaszeniu ognia przez straż, okazało się, że w spalonym wraku znajdują się ludzkie zwłoki. Na miejscu zdarzenia pracowała grupa dochodzeniowo-śledcza pod nadzorem prokuratora oraz biegły z zakresu pożarnictwa - relacjonował wówczas Małgorzata Czechowska z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu.
Zobacz też: Leżajsk. Kamil odebrał sobie życie we własnym pokoju. Miał tylko 17 lat [WIDEO, GALERIA]
Aleksander podpalił się przed sądem w Przemyślu w akcie desperacji?
Strażacy przybyli na miejsce stwierdzili, że w komorze silnika nie widać oznak pożaru. Doszczętnie spłonął środek auta, oraz osoba siedząca na miejsku kierowcy. Policjanci ustali, że osobą, która spłonęła może być Aleksander B. pochodzący z powiatu jarosławskiego. Koledzy mężczyzny szybko odkryli, że miejsce w którym odebrał sobie życie nie jest przypadkowe.
- Aleksander był załamany. Rozsypał się całkowicie po tym, jak nie mógł widywać się z córką. Robił wszystko, co mógł, ale to było bardzo trudne. Musiał wziąć prawnika aż z Krakowa, bo tutaj jego była partnerka była u tylu adwokatów i żaden nie mógł wziąć jego sprawy. Ciągle wzywała do niego policję, a ci nie pomagali, kiedy mówił, że nie może zobaczyć się z córką. Bardzo ją kochał, ale instytucje, które powinny pomóc całkowicie zawiodły. Rozmawiałem z nim bardzo często, czasem po kilka godzin dziennie. Mówił o odsuwaniu go od kontaktów z 11-letnią córką. O przeciągających się sprawach sądowych, o bezsilności służb i pozbawianiu go jakiegokolwiek wpływu na wychowanie dziecka. Emocjonalnie rozbity, zrezygnowany z żalem do ludzi, których zadaniem jest pomaganie rodzinom w sytuacjach kryzysowych, ale nie wychodzących poza regulaminy. Już rok temu widać było, że jest u kresu wytrzymałości. Miał jednak resztki nadziei, że coś ruszy i zostanie ojcem nie tylko w papierach. Nie ruszyło...- wspomina załamany Mariusz Repecki (48 l.) z Przemyśla, kolega ofiary.
Dalsza część artykułu poniżej galerii zdjęć:
- Po południu, dzień przed tą tragedią dzwoniłem do niego, ale już nie odebrał. Później dowiedzieliśmy się o tym, co się stało. Serce zamiera. Poznaliśmy się we trójkę, bo wszyscy mamy takie same problemy. Walczymy o spotkania z naszymi dziećmi. Ich matki to utrudniają, a sądy, kurator, MOPS, czy policja nie pomaga. Ojciec zawsze jest na straconej pozycji. Dlatego Olek to zrobił. Z rozpaczy. Jakiś tydzień po jego śmierci znalazłam jego wpisy na Facebooku, konto później zostało usunięte, ale napisał tam wszystko - dodaje zrozpaczony przemyślanin.
Zobacz również: Dżesika i Sebastian urządzili krwawą rzeź w wieku 17 lat. Dżesika N., w sądzie: "Nie jesteśmy jakimiś zwyrodnialcami" [GALERIA, WIDEO]
Zrozpaczony tata szukał pomocy
Aleksander B. szukał pomocy m. in. w lokalnych mediach, gdzie opisywał swoją sytuację. Wierzył, że instytucje w końcu wyciągnął do niego rękę. Według kolegów, chciał tylko widywać się z córeczką i uczestniczyć w jej życiu oraz wychowaniu.
Prokurator Marta Pętkowska z Prokuratury Okręgowej w Przemyślu potwierdziła, że śledczy wyjaśniają, co było przyczyną tak desperackiego kroku 48-latka.
- Prowadzone jest postępowanie w kierunku przestępstwa z art. 151 Kodeksu Karnego mówiącego, że kto namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Przedmiotem postępowania jest wykazanie, kto ewentualnie mógł się przyczynić do śmierci mężczyzny. Zwłoki zostały wstępnie rozpoznane przez rodzinę, ale dopiero wyniki badań genetycznych dadzą jednoznaczne potwierdzenie. Pobrano próbki do badan na zawartość alkoholu i środków psychotropowych oraz materiały do określenia, co mogło zainicjować pożar - mówiła Marta Pętkowska w rozmowie z „Super Expressem”.
Prokuratura potwierdza, że między Aleksandrem i jego żoną toczyło się postępowanie dotyczące kontaktu z dzieckiem.
- Wszystkie okoliczności związane ze zdarzeniem są przedmiotem analizy w śledztwie. W trakcie postępowania ustalono, że pomiędzy byłymi małżonkami toczyły się postępowania przed sądem rodzinnym w związku z kontaktami z dzieckiem - dodała M. Pętkowska.
Ojcowie walczą o spotkania z dziećmi
O tragedii Aleksandra B. opowiadał nam Mariusz Repecki z Przemyśla i Ryszard Grenda (43 l.) z Jarosławia. Mężczyźni poznali się we trójkę, bo wszyscy mieli ten sam problem. Rodzicielska alienacja przerosła Aleksandra, ale panowie Mariusz i Ryszard chcą walczyć o swoje dzieci i uczestniczyć w ich wychowaniu. Podobnie, jak zmarły Aleksander, mają ogromny żal do instytucji, które powinny im pomóc. Mariusz Repecki nie spotyka się ze swoją córeczką od dwóch lat.
- Była żona wszystko zrobiła tak, że córka mnie nienawidzi. Najpierw utrudniała kontakty, potem ciągle wmawiała dziecku, że jestem najgorszą bestią. Robiła wszystko, aby odsunąć córkę ode mnie. Udało jej się. A ja kocham moje dziecko i zawsze będę kochał. W sądach wszystko toczy się bardzo powoli, a zabezpieczenie kontaktów z rodzicem przy którym nie jest dziecko, to martwy przepis. Ojciec w sądzie zawsze jest na przegranej pozycji. Mimo tych wszystkich trudności, które piętrzy przede mną matka mojego dziecka, oraz wszystkie instytucje będę zabiegał o moja córkę, jestem jej ojcem- mówił Mariusz Repecki w rozmowie z nami.
W bardzo podobnej sytuacji znajduje się Ryszard Grenda, który chce walczyć nie tylko o widzenia z synem, ale o stałą opiekę nad nim.
- Chciałbym się widywać z dzieckiem tak samo często jak matka, mam do tego prawo do tego, by uczestniczyć w życiu syna. To moje dziecko i ja go kocham. On przy matce boi się nawet do mnie przytulić, a jak jesteśmy sami, jest normalnie. Sądy najpierw upominały matkę, ale nic z tego nie wynikało. Kiedyś wezwałem policję, gdy nie chciała mi wydać syna na widzenie, to patrol który przyjechał stwierdził, że wpisze mi mandat, bo dziecku nie dzieje się krzywda. A przecież jakoś potem muszę w sądzie udowodnić, że matka utrudnia mi spotkania z dzieckiem. Policja nie chce pomagać w takiej sytuacji. To jest dramat i rozpacz, co dzieje się na tych rozmowach z psychologami, kuratorami i w MOPS-ach. Nie jestem złym ojcem. Chcę zajmować się swoim synem. Czy nikomu nie da do myślenia to, co stało się z Olkiem? On też chciał tylko normalnie widywać się z córką - podsumowuje zrozpaczony Ryszard Grenda.
Zobacz również: Krosno. 14-latek rażony prądem. Spadł ze słupa energetycznego
Ojcowie zapowiadają protest w Przemyślu
Ojcowie dzieci są zrozpaczeni swoją sytuacją. Zgodnie uważają, że nie mają oparcia w żadnej instytucji, która powinna im pomóc. Chcą być rodzicami swoich dzieci na "pełen etat", nie od wielkiego dzwonu. W ramach tego, co ich samych dotyka, i co dotknęło Aleksandra B., wraz z innym alienowanymi ojcami z całej Polski na początku czerwca chcą zorganizować przed Sądem w Przemyślu protest przeciwko umniejszaniu roli ojców. W tym samym miejscu, gdzie spłonął samochód z Aleksandrem B.
Gdzie szukać pomocy?
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji, przeżywasz kryzys, masz myśli samobójcze - zwróć się do dyżurujących psychologów i specjalistów. Gdzie możesz szukać pomocy?
- Bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111
- Bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dorosłych: 116 123
- Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka: 800 121 212
- Wsparcie dla osób po stracie bliskich - będących w żałobie: 800 108 108
- Tumbo Pomaga - pomoc dzieciom i młodzieży w żałobie: 800 111 123
- pokonackryzys.pl
W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, koniecznie zadzwoń na numer alarmowy 112.