Kamil (12 l.) zagryziony przez pitbulla został pochowany na cmentarzu w Przemyślu. A tymczasem prokuratura zajęła się właścicielem bestii, która zgotowała dziecku śmierć w męczarniach. Mariusz Ś. został aresztowany i grozi mu pięć lat więzienia. O prokuratorskich zarzutach dla mężczyzny pisaliśmy tutaj: Przemyśl: Pies ZAGRYZŁ 12-latka. Mariusz S. usłyszał zarzuty. Odpowie za śmierć Kamila?
W sprawie pojawiły się nowe informacje. Sąd zadecydował, że właściciel psów zostanie aresztowany – w warunkach szpitalnych. Mężczyzna nie przyznał się do winy. – Złożył wyjaśnienia, które w części są zgodne z ustaleniami śledczych. Jednak umniejszał w nich swoją rolę w tym tragicznym zdarzeniu – tłumaczy prok. Beata Starzecka, zastępca Prokuratora Okręgowego w Przemyślu.
Śledczy nie przesłuchali jeszcze naocznego świadka masakry, czyli młodszego kolegi zmarłego Kamila. Szymon jest pasierbem aresztowanego mężczyzny. Po ataku psów przebywa w szpitalu.
Przypomnijmy: Do tragicznych zdarzeń doszło pod koniec września na jednym z osiedli w Przemyślu. Chłopcy postanowili wejść do mieszkania, by napić się wody. W środku nie było nikogo z dorosłych, a jedynie dwa psy. W pewnym momencie doszło do masakry – pies (lub oba psy) zaatakowały Kamila. Chłopiec został ciężko ranny, miał głębokie obrażenia twarzy, szyi i klatki piersiowej oraz złamaną rękę. Lekarzom nie udało się go uratować. Zmarł 1 października w Katowicach.
Początkowo śledczy i dziennikarze podejrzewali, że psy są w typie amstaffa. Teraz już wiemy, że to amerykańskie pitbulteriery, trzymane przez Mariusza Ś. wbrew przepisom. Mężczyzna nie zrobił też nic, by zapewnić zwierzętom właściwe warunki bytowania i by oddzielić je od osób postronnych, dla których mogłyby stanowić zagrożenie. To jeden z głównych zarzutów, jakie formułuje prokuratura.
Mężczyzna jest podejrzany o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia dwóch chłopców, w tym swego pasierba, 11-letniego Szymona, oraz o nieumyślne spowodowanie śmierci jego rok starszego kolegi, Kamila.
Agresywne psy zostały odebrane mężczyźnie tuż po tragedii. Trafiły na obserwację do schroniska. Właścicielowi psów może grozić pięć lat więzienia.