Malutkiego Lesia czekała albo śmierć na drodze pod kolami samochodów, albo w lesie, gdzie umarłby z głodu, albo został rozszarpany przez inne dzikie zwierzęta. Na szczęści los napisał inny scenariusz dla liska. Trafili się ludzie, którzy nie zostawili płaczącego i skamlącego biedaczka i zawieźli go do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Tam weterynarze co roku zajmują się malutkimi zwierzętami, którym albo zginęła mama, albo zostały zabrane z lasu i ktoś nie potrafił się nimi zająć. W Lecznicy weterynarze od razu zbadali Lesia, otulili kocykiem, żeby nie marzł i chociaż poczuł małą ułudę matczynego ciepła. Potem zaczęli karmić maluszka butelką i specjalnym mlekiem. Opieka nad takim maluchem to zajęcie na 24 godziny w ciągu doby. Trzeba wstawać w nocy i karmić oseska, dbać, by dostawał odpowiednia ilość pożywienia i by moc zrobić wszytko tak, by lisek wrócił na wolność jak tylko będzie samodzielny.
W przemyskiej Lecznicy Lesio trafił pod skrzydła weterynarz Agnieszki Majchrowicz, która butelka wykarmiła już niejedno dzikie zwierzę. Weterynarze co roku apelują, by nie zabierać dzieci z lasu!
- Najprawdopodobniej zwierzę nie zostało porzucone. Jego matka wróci do niego na czas karmienia.
- Zabierając i przetrzymując dzikie zwierzę, bez wymaganego zezwolenia, narażamy się na wysoką grzywnę nawet do 5 tys. zł
- Zwierzę trzeba będzie przetransportować do ośrodka rehabilitacji zwierząt, który może być oddalony o wiele kilometrów. To dla niego ogromny stres.
- Zwierzę może nigdy nie wrócić na wolność.
Masz podobny temat? Napisz do autora tekstu: [email protected]