Na szczęście ktoś przywiózł go do lecznicy, gdzie dostał tabletki, kroplówki i zaopiekowano się nim. Karmiono szaraka, a klinika weterynaryjna stała się jego domem. Po kilku tygodniach wyzdrowiał na tyle, że mógł wrócić na wolność. Weterynarz Radosław Fedaczyński udał się z nim na pola, gdzie był znaleziony. -Wypuszczamy go tutaj, żeby Michałowi łatwiej było znaleźć pożywienie - mówił. Zając jednak nie chciał opuszczać swojego wybawiciela. Patrzył na niego tęsknymi oczami, bo zdążył się przyzwyczaić do czułych objęć doktora. Ostatecznie pokicał ku wolności.
Masz podobny temat? Napisz do autora tekstu: [email protected]