Pan Mateusz* z Przeworska skontaktował się z nami, opisując sytuację swojego taty. Sprawa pokazuje jak działa system walki z koronawirusem, bądź jak bardzo nie działa.
– W ubiegłym tygodniu tata źle się czuł. Objawy grypy, ale i koronawirusa. Oczywiście nie poszedł do lekarza, ale zadzwonił do przychodni rodzinnej. W środę został skierowany na wymaz, by zrobić mu test na koronawirusa. Test wykonano. Dzwoniliśmy do przychodni, ale lekarz nic nie wiedział o wyniku. Do sanepidu w Przeworsku nie dodzwoniliśmy się w ogóle, chociaż tata próbował wielokrotnie. Jeszcze uspokajaliśmy się tym, że tacie powiedziano, że jak uzyska wynik dodatni na COVID, to ktoś się z nim skontaktuje. Nie zadzwonił nikt! Dla świętego spokoju tata zadzwonił na Izbę Przyjęć w Przeworsku, gdzie robiono mu test. Było już po 15.00, odebrała jakaś pani i powiedziała tacie, że wynik jest ujemny. Tata tak bardzo się ucieszył, że zażartował do słuchawki, że gdyby był na miejscu, to uściskałaby panią pielęgniarkę – relacjonował Pan Mateusz.
Jednak ojciec mężczyzny nadal się źle czuł i w piątek wieczorem udał się prywatnie do lekarza. Tam dostał antybiotyki. Wrócił do domu. W sobotę rodzinę pana Mateusza odwiedzili rodzice żony. Rodzina wspólnie spędzała czas. Wszystko było normalnie. Domownicy wychodzili na zewnątrz i spotykali się z innymi ludźmi. W niedzielę po południu do domu pana Mateusza przyjechała policja.
– Byłem mega zszokowany. Najpierw pytali, dlaczego nie odbieramy telefonu na kwarantannie. Okazało się, że numer, jaki mają, jest do przychodni zdrowia. Oni nam powiedzieli, że od piątku mamy być na kwarantannie, a my, że to pomyłka, bo wynik taty był ujemny! Policjanci grzecznie kazali nam to wyjaśnić w sanepidzie. Tam w końcu dowiedzieliśmy się, że wynik taty był jednak dodatni, a ktoś w szpitalu się pomylił. Co gorsza, nikt z sanepidu też nas nie poinformowała o tym. Funkcjonowaliśmy normalnie. Na kwarantannie praktycznie jesteśmy od niedzieli po wizycie policji. Powinniśmy być od piątku! Co gorsza, rodzice żony, którzy nas odwiedzali, mają objawy koronawirusa. Ile osób mogliśmy zarazić, chodząc po mieście i spotykając się z innymi ludźmi. Może kilkadziesiąt? Nie wiem. W domu wszyscy mieliśmy jakieś objawy, ale raczej lekko to przeszliśmy. Jednak nie wyobrażam siebie, że mógłbym zarazić kogoś, kto przechodził to ciężej. Dlaczego nikt nas nie poinformował wcześniej!? To nie jest normalne! – oburza się Pan Mateusz.
O tę sytuację zapytaliśmy w Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Przeworsku. – Informuję, że z wyżej wymienioną osobą sytuację wyjaśniono telefonicznie. Jeżeli wyżej wymieniona osoba ma nadal wątpliwości w sprawie, może wystąpić pisemnie do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Przeworsku o wyjaśnienie sprawy – wyjaśnił Ryszard Trelka, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Przeworsku.
Co o sytuacji mówi szpital w Przeworsku, gdzie mężczyzna miał usłyszeć, że jest zdrowy? – W naszym punkcie pobrań przyjmujemy codziennie kilkudziesięciu pacjentów w celu pobrania wymazu w kierunku wirusa COVID-19. Materiał wysyłamy do dwóch laboratoriów w Rzeszowie i w Katowicach. Wyniki otrzymujemy zwykle do 24 godz. Zadaniem punktu pobrań jest wyłącznie pobieranie wymazów. Nie mamy obowiązku informowania o wynikach badań. Według informacji zamieszczonej na stronie Ministerstwa Zdrowia „Informacja o wyniku testu zostaje wprowadzona do systemu. Jest ona widoczna dla lekarza POZ w gabinet.gov.pl, dla pacjenta w Internetowym Koncie Pacjenta oraz w systemie EWP dostępnym dla Wojewódzkich i Powiatowych Stacji Sanitarno-Epidemiologicznych”. Nie wiemy, z jakiego powodu lekarz rodzinny nie widzi wyników, dlaczego Pacjent nie otwiera swojego Internetowego Konta Pacjenta, ani dlaczego nie ma wyników w EWP. Nie wiemy również, czy w opisanym przypadku Pacjent kontaktował się w tej sprawie z lekarzem rodzinnym i/lub Powiatową Stacją Sanitarno-Epidemiologiczną. Zdarza się, że zdesperowany Pacjent dzwoni czasem do punktu pobrań, domagając się wyniku badań. Informowanie o wynikach stanowi dla nas duże obciążenie. Blokuje linię telefoniczną, przeznaczoną dla pacjentów rejestrujących się na badania. Staramy się jednak pomóc, rozumiejąc sytuację osób oczekujących na wynik badania, ich zdenerwowanie i stres z tym związany i po sprawdzeniu danych informujemy Pacjenta o jego wyniku. Jeśli wynik potwierdza wirusa u Pacjenta mówimy zwykle, że wynik jest pozytywny. Jest to zgodne z nazewnictwem stosowanym przez Ministerstwo Zdrowia, np. „Jeśli wynik jest pozytywny, lekarz rodzinny informuje pacjenta o wyniku i o konieczności udania się do oddziału zakaźnego...”. Prawdopodobnie doszło do niezrozumienia przekazywanej informacji i Pacjent pomyślał, że wynik pozytywny oznacza dobry, czyli nie stwierdzający wirusa. Pracownik punktu pobrań nie jest upoważniony do interpretacji badania. To jest zadanie lekarza POZ. Nie należy więc mieć pretensji do pracownika, bo nie jest lekarzem. Przekazując informację, pracownik opiera się na otwartej na ekranie wersji elektronicznej wyniku konkretnego pacjenta. Będziemy nadal udzielać Pacjentom informacji o wynikach wymazów do momentu, aż krajowy system informatyczny zacznie działać sprawnie i wszyscy zainteresowani będą mieć dostęp do wyników we właściwym czasie. W przeciwnym razie opóźnienie w przekazywaniu informacji może spowodować więcej zakażeń. Dodatkowo pouczyliśmy personel, w jaki sposób należy informować o dodatnim wyniku, aby informacja była czytelna i zrozumiała. Wyciągamy wnioski na przyszłość, aby zapobiec podobnym sytuacjom – informował Grzegorz Jedynak, dyrektor SP ZOZ w Przeworsku.
*Imię zmienione
Masz podobny temat? Napisz do autora tekstu: [email protected].