Władysława (74 l.) i Józef (84 l.) Mendrala ze wsi Pułanki pod Strzyżowem są małżeństwem od 56 lat. Ona - emerytowana pedagog przedszkolna, on nauczyciel i socjoterapeuta. Razem doczekali się córki i syna, mają też pięcioro wnuków. Od prawie 20 lat oboje oddają serce swoim pasjom. Pani Władysława wyszywa przepiękne obrazy, zazwyczaj portrety Jana Pawła II, Chrystusa, czy Matki Boskiej. W domu małżeństwa wisi kilkadziesiąt prac pani Władysławy. Wszystkie w ramkach zdobią ściany, jednak zdecydowana większość jej rękodzieł jest u przyjaciół, znajomych, czy w miejscach kultu chrześcijańskiego gdzieś w świecie. Wyszyte obrazy 74-latki wiszą w kościołach m.in. w USA, Niemczech, Ukrainie, Polsce, czy nawet w Afryce. Pani Władysława z radością zaznacza, że nie sprzedaje swoich wyszywanek tylko je rozdaje, żeby trafiły do dobrego miejsca. Czasem nad jedną pracę spędza kilka dni, a czasem są to długie miesiące. Obecnie pracuje nad kilkudziesięciocentymetrową Maryją z Dzieciątkiem Jezus i to obraz, w który już włożyła kilkaset godzin pracy, a nie jest jeszcze gotowy.
- To bardzo mozolne zajęcie. Trzeba być cierpliwym i skrupulatnie liczyć wszystkie krzyżyki podczas wyszywania, bo jak się pomylimy w jednym, to obraz nie wyjdzie. Potrzeba do tego ciszy i spokoju, dlatego ja mam swoje zajęcie, a mąż swoje i oboje robimy to co nam wychodzi najlepiej- uśmiecha się Pani Władysława. I faktycznie drewniany dom w Pułankach wypełniony jest drewnianymi rzeźbami męża i wyszywankami żony.
Zaczął tworzyć "na złość" koledze
Pan Józef pierwszą płaskorzeźbę zrobił w 2005 roku. Jak sam wspomina, było to na złość koledze, który skończył krakowską szkołę artystyczną i rzeźbił wspaniale, ale tajnikami wiedzy nie chciał się podzielić z przyjacielem.
- Prosiłem go, żeby mi pokazał, jak się rzeźbi, a on powiedział, że lepiej jak mi da deskę i sam coś z niej zrobię, bo najlepiej jak mnie ręce same poprowadzą i wówczas szybko wyjdzie, czy się do czegoś nadaję czy nie. No to ze złości na niego kupiłem dłuto, nożyki sam wykonałem i powiedziałem sobie, że mu pokażę! Oczywiście wszystko to tak w ramach żartu, bo rzeźbienie daje mi taką odskocznię od codziennych trosk. Były momenty, że dłubałem w drewnie po 10 godzin dziennie. To wielka radość, zwłaszcza jak komuś się to podoba. To bardzo miłe jak zatrzymują się ludzie i to oglądają. Wokół domu mam około 60 figur w sumie w obejściu i mieszkaniu około 300 prac. Mam Żyda z pieniążkiem, na cześć sąsiadów, którzy mieszkali obok nas, teraz ich dom jest już sprzedany, kominiarza na szczęście, kapelę grajków, świętą rodzinę, szopkę, przedstawicieli różnych zawodów, oraz naszej kultury, czy np. prac polowych. Jak czasem coś zmieniam, czy zabieram do oczyszczenia to niektórzy zaraz pytają gdzie jest ta figurka, bo widzą, że zniknęła- mówił nam pan Józef.
Jego prace to również spory zbiór postaci biblijnych, figurki papieża Polaka, anioły, czy święci. Wnuczka pana Józefa była dla niego największą inspiracją, bo to ona przychodziła do dziadka z kolejnymi scenami biblijnymi, które ten rzeźbił na deskach. Potem figury z płaskorzeźb, bardzo "wyrosły" i niektóre mają nawet 2 metry wysokości! Te największe stoją wokół domu Państwa Mendralów i nie sposób ich nie dostrzec, jadąc z Frysztaka główną drogą.
Pan Józef woli rzeźby, które zostają w naturalnym kolorze drewna, ale wielu jego odwiedzającym podobają się te kolorowe, więc i takich tworzy mnóstwo. Wśród drewnianych figur młodsi obserwatorzy dopatrzą się m.in. Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków, czy kota w butach, a starsi scen z historii Polski nawiązujących m.in. do katastrofy smoleńskiej. W ogródku małżeństwa są też drewniane zwierzęta ozdobione kwiatami, a sam dom zdobią brązowe okiennice wykonane przez 84-latka. Małżonkowie życzą sobie, aby mogli jeszcze trochę potworzyć swoich prac, pragną zachować siłę, dobre zdrowie i chęć dłubania w deskach i liczenia krzyżyków, by pozostał po nich na zawsze namacalny dowód zaangażowania i chrześcijaństwa, które mogą komuś przekazać, przynosząc uśmiech radości- tutaj na ziemi.