Przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie w piątek (14.10) rozpoczął się, za zamkniętymi drzwiami, proces apelacyjny Kamila Ł. Mężczyzna został już wcześniej skazany za zbrodnię w Pustkowie-Osiedlu. Śledczy i sąd uznali, że zaciągnął bezbronnego nastolatka do opuszczonego internatu i zgwałcił, a także doprowadził do innej czynności seksualnej, a do tego zastraszał go psem i groził! Wyrok, jaki usłyszał, zaskoczył wiele osób.
Pustków-Osiedle. Brutalny gwałt na 16-latku. Będzie nowy proces i nowy wyrok
Za zarzucane czyny mężczyźnie groziło do 12 lat pozbawienia wolności. Sąd Rejonowy w Ropczycach skazał Ł. na karę łączną 4,5 roku pozbawienia wolności, 10-letni zakaz pośredniego i bezpośredniego kontaktowania się z pokrzywdzonym oraz zakaz zbliżania się do niego na odległość mniejszą, niż 50 metrów. Miał także zapłacić 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz poszkodowanego.
Od tego wyroku odwołała się prokuratura, która domaga się surowszej kary, oraz obrona, która zakwestionowała ustalenia sądu I instancji. Proces apelacyjny, podobnie jak przed sądem w Ropczycach, toczy się z wyłączeniem jawności.
29-latek zgwałcił dziecko. Zgroza na Podkarpaciu
Chodzi o sprawę z lutego 2021 roku. Jak ustalono w śledztwie: Kamil Ł. będąc ze swoim psem rasy amstaff na spacerze w miejscowości Pustków-Osiedle (pow. dębicki) zaczepił 16-letniego napotkanego chłopca i podstępem zwabił do opuszczonego internatu. Tam,według śledczych strasząc nastolatka psem, zmusił go do „innej czynności seksualnej” i zgwałcił.
Chłopcu udało się przez telefon wezwać na pomoc dwóch kolegów. Gdy ci przybyli na miejsce, oskarżony także miał im grozić pozbawieniem życia, ale później uciekł. Został zatrzymany przez policję kilkadziesiąt minut później.
Kamil Ł. nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów. Utrzymywał, że do kontaktu seksualnego, jak również do innej czynności seksualnej, doszło za zgodą 16-latka. Prokuratura postawiła Kamilowi Ł. trzy zarzuty: doprowadzenia do innej czynności seksualnej i zgwałcenia 16-latka oraz groźby pod adresem dwóch młodych mężczyzn.
Kamil Ł. odpowiadał jeszcze za kradzież 129 litrów oleju napędowego wraz z kolegami, posiadanie substancji niedozwolonych oraz jazdę samochodem pod wpływem amfetaminy.
Matka Kamila Ł.: Wyszedł tylko na spacer z psem
Kamil Ł. został doprowadzony do sądu z aresztu. Przed salą rozpraw unikał fotoreporterów i zmieszany chował się za plecami policjantów. Więcej do powiedzenia miała matka oskarżonego, która czekała przed salą. Kobieta twierdziła, że jej syn jest wrabiany, a poszkodowany ma wiele na swoim sumieniu. Zaznaczała, że jej Kamil Ł. jest ojcem, a ludzie, którzy interesują się jego sprawą, niszczą mu życie. Podkreślała, też że jej syn ma dobrą opinię w lokalnym środowisku, tylko niektóre grupy mogą mówić o nim coś niepochlebnego. Kobieta stwierdziła również, że tego felernego dnia jej syn wyszedł tylko na spacer z psem, oraz że dowody przeciwko Kamilowi Ł. są niejasne, a decyzje sądu I instancji skomentowała krótko: "Jest jeszcze sprawiedliwość boska". Dodała również, że cała sprawa jest po to, aby wyciągnąć pieniądze od jej rodziny, ale to nie oskarżony ma być osobą majętną.
Po rozprawie Kamil Ł. wraz z policjantami podszedł do matki, ta rzuciła mu się na szyję i całowała syna. Policjanci nie rozkuli oskarżonego, ale pozwolili matce na ten gest wsparcia.
Wyrok w procesie apelacyjnym ma zapaść w piątek, 21 października.