Nowa ustawa ma zabezpieczyć nas przed przerwami w dostawach prądu. Jak wskazują specjaliści z Koalicji Klimatycznej, w praktyce to jednak kolejny podatek, który dotknie nasze kieszenie.
– Sednem proponowanej ustawy o rynku mocy jest dopisanie do rachunków za prąd nowej opłaty. Dla gospodarstw domowych będzie to średnio kwota od 120 do 140 złotych rocznie. Warto podkreślić, że największe koszty z tytułu wprowadzenia nowych regulacji poniosą małe i średnie przedsiębiorstwa, bo średnio ok. 600 złotych - ocenia dr hab. Zbigniew Karaczun, ekspert Koalicji Klimatycznej.
Co zmieni ustawa o rynku mocy?
Światowe gospodarki odchodzą od węgla na rzecz źródeł odnawialnych. Tymczasem, jak twierdzą specjaliści, polski rząd, tworząc projekt ustawy o rynku mocy, wspiera z naszych kieszeni energetykę węglową. Właśnie ukazała się najnowsza wersja dokumentu.
Ustawa ma wprowadzić rozwiązania, które zagwarantują finansową zachętę do budowy nowych jednostek produkujących moc wytwórczą i odnowy tych, które już działają.
"Projekt ustawy o rynku mocy ma na celu wdrożenie rynku mocy, na którym towarem będzie moc dyspozycyjna netto, którą mogą oferować wytwórcy oraz sterowane odbiory energii (DSR), uzyskując wynagrodzenie za gotowość do jej dostarczania wraz z obowiązkiem jej dostarczenia w okresach napiętego bilansu mocy (tzw. okresach zagrożenia), czyli w sytuacjach, gdy zachodzi ryzyko, że mogą wystąpić problemy z zaspokojeniem szczytowego zapotrzebowania odbiorców na moc" - napisano w ocenie skutków regulacji najnowszej wersji ustawy.
Najgorzej będą mieli najbiedniejsi
– Zmiany najbardziej odczują najubożsi. Różnica 140 złotych będzie wyraźna dla tych, którzy otrzymują dodatek energetyczny. W tej chwili osoby samotne dostają od państwa zaledwie 11,29 złotych miesięcznie, a rodzina licząca co najmniej pięciu domowników niecałe 19 złotych. Po wprowadzeniu nowego parapodatku, z tych 19 złotych zostanie niewiele ponad 7 złotych – dodaje Zbigniew Karaczun.