Do tragicznego zdarzenia doszło we wtorek, 19 lipca 2022 r. Rafał L. wraz z braćmi Erykiem i Kacprem D. poszli zabawić się nad rzekę. Mężczyźni przyjaźnili się od dzieciństwa i wspólnie łowili ryby niemal każdego dnia. Początkowo było z nimi więcej osób, ale na końcu imprezy nad Sanem zostali tylko we trzech. Wcześniej cięli drzewo, mieli łowić ryby. Alkohol lał się szerokim strumieniem, na brzegu paliło się ognisko.
W pewnym momencie Rafał L. pokłócił się z Erykiem D. Mężczyźni zaczęli się szarpać i najpierw skierowali ku płyciźnie na Sanie, potem Eryk D. miał popchnąć Rafała na głębszą wodę. Rafał L. nie potrafił pływać. Zanim Eryk wyszedł na brzeg, 27-latek zginął z pola widzenia braci. Eryk D. był kompletnie pijany. Kacper D. – dużo trzeźwiejszy. To on zadzwonił pod 112, informując o tym, że ich kolega wpadł do wody.
Ruszył proces Eryka D. Na jaw wyszły szczegóły
Na miejscu wkrótce pojawiły się służby ratunkowe. Po kilku godzinach z Sanu wyciągnięto ciało Rafała L. Eryk D. trafił do aresztu i został oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci kolegi. Mężczyzna przyznał się do winy. 29 marca 2023 roku przed Sądem Rejonowym w Stalowej Woli ruszył proces Eryka D. Ten chciał dobrowolnie poddać się karze 2,5 roku pozbawienia wolności (maksymalna kara za czyn, o który jest oskarżony Eryk D. to 5 lat), jednak na taki wymiar kary nie zgodził się prokurator oraz oskarżyciel posiłkowy, którym była ciotka zmarłego Rafała L. Brat oskarżonego wyjawił przed Sądem co było przyczyną kłótni, przez którą nie żyje młody ojciec.
- Tę drugą butelkę wódki piliśmy we trzech, może wypiliśmy po pięć kieliszków o pojemności 50 mililitrów. Oni obaj byli już bardzo pijani, ja mniej. W pewnej chwili Eryk położył się na torbie wędkarskiej, żeby odpocząć. Za jakiś niedługi czas przyszedł Rafał i zaczął go budzić, podnosić do pozycji siedzącej. Eryk nie chciał wstać. Powiedziałem Rafałowi, żeby mu dał spokój, ale on go ciągle próbował podnosić- zeznawał Kacper D.
To była przyczyna kłótni między kolegami, która przerodziła się w bójkę. Padło po kilka ciosów z każdej ze stron, ale najtrzeźwiejszy Kacper rozdzielił bijących się: brata i kolegę. Po chwili spokoju znów miało być to samo - wymiana zdań i bójka.
- Rozdzieliłem ich dwa razy, ale za trzecim się nie udało, bo za bardzo skoczyli sobie do gardeł. Bili się na skarpie i szarpiąc się, nagle z niej obaj spadli niżej, na takie wycięte korzenie. Zaczęli się okładać pięściami, a potem spadli jeszcze niżej, już do rzeki. Podnieśli się, byli w odległości jakieś pół metra od siebie. Chwilę potem Eryk odepchnął Rafała, a sam przewrócił się na brzeg. Rafał wpadł do wody, a w tym miejscu jest bardzo głęboko. Wypłynął raz i krzyknął, że nie umie pływać. Potem jeszcze raz wypłynął i poszedł pod wodę. Chciałem mu pomóc, wskoczyłem do wody, ale jego już nurt chyba porwał. Nigdzie go nie było. Jestem zły, że nie udało mi się pomóc Rafałowi- zeznawał Kacper D., który nie próbował zasłaniać się niepamięcią i kryć brata.
Był poruszony, ale zaznaczył, że dla wszystkich będzie lepiej, jak to wszystko się już zakończy. Starszy brat oskarżonego przywołał też, że kiedy ratownicy szukali Rafała, Eryk siedział na brzegu płacząc i wołając swojego przyjaciela, który utonął. To Kacper zadzwonił pod 112 i pomógł służbom dojechać na miejsce, bo bardzo ciężko tam trafić. Kolejna rozprawa ma odbyć się we wrześniu.
Rafał L. spoczął w rodzinnym grobie we wsi Turbia.