Do tego przykrego zdarzenia doszło w czwartek, 10 lutego, podczas dyżurowania ratownika GOPR na wyciągu narciarskim Bieszczad-Ski w Wańkowej. Ratownik miał zostawić swoje narty na stojaku przed budynkiem i poszedł odpocząć, ponieważ wcześniej wykonał przejazdy kontrolne. Gdy wrócił po kilkunastu minutach, nart nie było. Ratownicy zwlekali z podaniem tej informacji, ponieważ mieli nadzieję, że to jednak nie kradzież, a pomyłka.
- Podczas dyżurowania naszego ratownika na wyciągu narciarskim BIESZCZAD.ski Wańkowa w czwartek 10.02.2022r. ktoś ukradł mu narty (Rossignol, długość 150 cm). Zwlekaliśmy z tą informacją do dzisiaj, bo po cichu liczyliśmy, że może ktoś się pomylił, że odda... niestety tak się nie stało - piszą ratownicy.
Zobacz też: Najpopularniejsze imiona dla dziewczynek na Podkarpaciu. Numer 1 to zaskoczenie!
Sprawa została zgłoszona na policję, GOPR-owcy, mają jednak nadzieję, że kogoś "ruszy sumienie" i narty odda.
- Może kogoś jednak ruszy sumienie. Wszak te narty umożliwiały naszemu ratownikowi niesienie pomocy każdemu szusującemu, który jej potrzebował... - czytamy na profilu ratowników w mediach społecznościowych.
Ta sprawa poruszyła internautów: "Skandal po prostu"; "Wierzyć się nie chce..."; "Kurcze...słabe strasznie...to tak jakby straż pożarną okradać..."; "Jeśli się nie znajdą z chęcią dorzucę się do nowych. Dopiero co GOPR udzielał mi pomocy na stoku?"; "Brak słów"; "Szkoda słów, wstyd ?" - to tylko niektóre z nich.
Zobacz również: W walentynki pogrzeb Konrada i Wiktorii. Razem, a jednak osobno. Ostatnie pożegnanie pary narzeczonych 14.02.2022