Olena Rokhman (28 l.) urodziła się w Tarnopolu, gdzie mieszkała do 2014 roku. Wówczas opuściła Ukrainę i przyjechała na studia do Polski. Naukę podjęła w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania na kierunku Turystyka. Potem pracowała w agencji rekrutacyjnej, teraz zajmuje pracami biurowymi w salonie piękności. Odkąd piękna Ukrainka mieszka w Rzeszowie, znalazła szczęśliwą miłość, pracę, która pozwala jej się rozwijać oraz pasję, dzięki której realizuje swoją artystyczną duszę. Rękodzielniczka w przewrotny sposób opisuje swoje początki ze świecami.
– Z jednej strony, nigdy nie byłam w niczym dobra, serio. Nie wychodziło mi śpiewanie, rysowanie. Nie odnalazłam się w sporcie czy gotowaniu. Ale nie należę do osób, które mogą bezczynnie spędzać wolny czas. Dlatego ciągle szukałam swojej pasji, odrzucając ze zrezygnowaniem kolejne opcje. Aż tu nagle w moim życiu zagościły one: świeczki. Początki były trudne – to mi nie wyszło, tutaj się zważyło. Ale w przeciwieństwie do innych rzeczy, jakie wypróbowałam już w swoim życiu, to część mnie przykleiła się do tego świata wosku, romantycznych zapachów i ciepłych wieczorów, spędzonych na przygotowywaniu kolejnych, pojawiających się coraz częściej zamówień. Czy mi wychodzi? Bywa różnie, ale teraz wiem na pewno, że nie poddam się i mimo gorszych chwil, odnajduje spokój w tym co robię – tłumaczy Olena.
Miłość do palących się knocików zatopionych w wosku pozwoliła stworzyć rękodzielniczy warsztat, który znajduje się w domu Oleny Rokhman i jej męża – „Lunari Candles”. Najpierw wymyślne świeczki dostawali znajomi, teraz każdy może je mieć u siebie w domu. Artystka poznała całą branżę świec w Polsce i zapragnęła tworzyć coś innego niż wszyscy. Droga do tego była bardzo długa. Najpierw szukała odpowiedniego wosku, który spełni jej wysokie oczekiwania. Kobieta codziennie przez kilka godzin przelewała i topiła kilogramy różnego rodzaju wosku, by zalać wcześniej przygotowane kształty. Same formy zamawiała z Azji, by mieć coś wyjątkowego. Mąż inżynier pomógł jej w wyliczeniach potrzebnych, by zważyć odpowiednią ilość wosku na konkretną strukturę czy figurę świecy. Olena, robiąc świeczki, cały czas kontroluje temperaturę rozpuszczanego wosku, delikatnie go miesza, by nie powstały pęcherzyki powietrza, które w gotowej świecy są dziurkami w strukturze.
– Ważny jest też czas. To ile trzeba mieszać wosk z olejkiem, by powstała świeca zapachowa, nie jest oczywiste. Trzeba to samemu wypracować. By połączyć wosk z odpowiednim barwnikiem, też ważny jest czas. Wcześniej wydawało mi się, że robienie świec to prosta sprawa. Zalewanie formy, zatapianie knocika i gotowe. Teraz wiem, że to zajęcie nie dla każdego. Ja przy tym nabrałam pokory i bardzo się uspokoiłam. To swoisty rodzaj medytacji. Słucham przy tym muzyki i uwalniam głowę od myśli. Zazwyczaj robię to wieczorami albo w nocy, więc łatwiej się skupić – opowiada.
Znalezienie odpowiednich proporcji do świecy, z której zadowolona jest Olena Rokhman, zajęło jej kilka tygodni. Swoją przygodę z Lunari Candeles zaczęła w marcu 2021 roku i teraz jest już w zupełnie innym miejscu niż kilkanaście miesięcy temu. Na początku robiła malutkie zapachowe świeczki w szklanych słoiczkach, potem były większe stojące formy, teraz prym wiodą woskowe figury. Ne etapie tworzenia są już świece w glinianych kubeczkach. Niezwykłe eleganckie i gustowne.
Każda świeczka jest inaczej opisana i służy innym celom. Np. ostatnim bestsellerem są świeczki z twarzami – „Faces” to świeca o dwóch twarzach, dwóch ludzkich twarzach. – Zdarza się przecież, i to nierzadko, że przywdziewamy maskę i stajemy się kimś innym. Maskujemy smutek żartem, pustkę zalotnym spojrzeniem czy ból uśmiechem. Te dwie twarze to w dalszym ciągu jesteśmy my. Tacy sami, choć na pierwszy rzut oka inni. I tak jak wosk z naszej świecy spływa, topiąc się od płomienia, tak nasze maski powoli opadają, gdy serca rozgrzeją nam się od zaufania, przyjaźni czy prawdziwej miłości. A czy Tobie zdarza się mieć dwie twarze? – pyta autorka świec.
Lunari Candeles powstało ze spontanicznego pomysłu i stało się wielką pasją Oleny, która w każdej swojej świeczce zatapia kawałek serca. Wszystkie palące się formy powstają z największą dbałością o każdy szczegół. Nie są produkowane masowo, a wykonywane w zaciszu domowym, w niewielkich ilościach. Wszytko ręcznie z największym namaszczeniem i kunsztem rękodzielniczym. Wszytko z miłości do piękna i z przesłaniem, by w każdym domu zawsze paliła się świeczka, która przyniesie dobry płomień.