Aż trudno w to uwierzyć, ale kiedyś miał nadwagę i nie był orłem na gimnastyce w szkole. Dziś Robert Krawenda ma za sobą trzy długie wyprawy rowerowe. Ostatnią odbył w Bieszczady. Pokonał 632 kilometry w 3 dni. Zrobił przy tym piękne zdjęcia i materiał wideo. Właśnie udzielił nam wywiadu.
Pamiętasz swój pierwszy rower? Kiedy pojawiła się miłość do dwóch kółek?
- Pamiętam, że moim pierwszym rowerem był czerwony BMX. Tego typu sprzęt służy do wykonywania tricków, jednak przez to, że jest to niski rower, uczyłem się na nim jeździć. Intensywniej przyszło mi trenować w liceum. Wtedy zaprzyjaźniłem się z kolegą, który był maniakiem kolarstwa. Zainteresował mnie tym sportem. Rocznie jeździłem 3000-5000 km, jednak przełomowy był 2015 rok. Zamknąłem go z liczbą 11000 km na liczniku.
To nie pierwszy raz, kiedy pokonujesz długie trasy. Zdarzyło Ci się przejechać całą Polskę. Jak wrażenia?
Polecany artykuł:
- To prawda, w 11 dni przejechałem 2620 km trzymając się dość blisko granic. Wrażenia niesamowite, w 1,5 tygodnia zobaczyłem więcej niż większość przez cały rok. Turystyka rowerowa jest niesamowicie przyjemna, ponieważ świat można podziwiać nieprzerywanie, tak jak w turystyce pieszej. Ta druga jest jednak za wolna. Najpiękniejszymi dla mnie regionami w Polsce są góry, Jura Krakowsko-Częstochowska, Roztocze i Mazury. Miasta mnie nie ciekawią, chociaż kocham Kraków. Przez wyprawy poznałem bardzo dużo ciekawych osób.
Najciekawsza historia z rowerowej wyprawy to?
- Było dużo ciekawych momentów, podczas moich wypraw. Jednak nigdy nie zapomnę tego, że gdy spytałem się w Pabianicach pewnej pani, gdzie są noclegi w tym mieście, ona odpowiedziała "Gdybym nie miała męża to bym pana przenocowała" [śmiech].
Jak przygotować się do takiej wyprawy? Czy statystyczny Kowalski może Ci dorównać?
Polecany artykuł:
- Osobiście do żadnej wyprawy nie przygotowuję się. Przeciętny Kowalski spokojnie mógłby odbyć rowerową wyprawę dokoła Polski. Wiadomo, że dystans dzienny miałby dużo mniejszy, ale jest to do zrobienia. Na YouTube jest filmik, jak ojciec z synem na starych składakach objechali Polskę. Czy statystyczny Kowalski mógłby mi dorównać? Oczywiście, że tak. Sam kiedyś miałem 20 kg nadwagi, nawet na wycieczce klasowej na pobliski zamek Tenczyn w Rudnie przyjechałem jako ostatni. Na studiach biegałem 2/5 dystansu wokół krakowskich błoni (czyli jakieś 2 km) a na wf-ie zaliczyli mnie do grupy "nie umiejącej pływać". Teraz przebiegłem krakowski maraton, a na pływalni pływam non-stop bez żadnej przerwy, robiąc więcej długości basenów, niż moi koledzy ratownicy wodni. Także przeciętny Kowalski może mi dorównać, tylko musi tego chcieć.
Jaki jest cel (poza metą) każdego z wyjazdów?
- Wiem, że z każdym nowym przeżyciem w przyszłości będę miał co wspominać. Często mam tak, że nie mam ochoty już jechać. Jednak gdy wykonam plan, po powrocie mam dobry humor. Podróże i sport są moim zajęciem w wolnym czasie. Każdy powinien mieć swój cel i swoje hobby. W ten sposób się rozwijamy. Sport to zdrowie, a zdrowie to dobry humor. Jestem w dobrej formie, nie czuję się zmęczony.
Jakie masz plany na przyszłość?
- Na 2017 rok zaplanowałem 4 wyzwania. Jednak ich nie zdradzę. To będzie niespodzianka. Jednak, by tego dokonać, czeka mnie ciężka praca. Nie mogę się doczekać planów osobistych - kupno mieszkania i znalezienie sobie wysportowanej dziewczyny, ale takiej która więcej trenuje niż wrzuca selfie z treningów na Facebooka.