proces Stanisławy B.

78-latka wjechała w dzieci wracające ze szkoły. Pawełek zginął. Poruszające słowa matki. "Zobaczyłam mojego syna"

2024-09-12 9:10

Niespełna rok temu Paweł K. (11 l.) i Jakub R. (11 l.) po 13.00 wracali ze szkoły do swoich domów. Do celu brakowało im po kilkadziesiąt metrów. Razem z nimi szły dwie koleżanki. Dzieci maszerowały ulicą, która nie ma chodnika, jednak według ustaleń miały iść gęsiego, kiedy w chłopców wjechała 78-letnia Stanisława B., prowadząca opla. Pawełek zginął na miejscu, Kuba trafił do szpitala. Właśnie ruszył proces staruszki. Jej zachowanie szokuje rodziców zabitego chłopca. Matka Pawełka wspominała tragiczny dzień, w którym jej świat się rozsypał. To, co powiedziała rodzicielka w żałobie łamie serce.

Do tego wstrząsającego wypadku doszło na drodze powiatowej w miejscowości Humniska (pow. brzozowski) około godziny 13:50 w środę (11 października 2023). Samochód, który prowadziła Stanisława B. (78 l.) zjechał na pobocze i potrącił dwójkę 11-letnich chłopców: Pawła i Jakuba wracających ze szkoły do domu.

Szokujące zeznania Stanisławy B., która w Humniskach zabiła 11-letniego Pawełka

- Policjanci będący na miejscu wstępnie ustalili, że kierująca pojazdem marki Opel, 78-letnia mieszkanka powiatu krośnieńskiego, jadąc drogą powiatową na prostym odcinku drogi potrąciła idących lewą stroną drogi dwóch 11-letnich chłopców. W wyniku zdarzenia jeden z chłopców został ranny i przetransportowany do szpitala w Brzozowie. Drugi z 11-latków, pomimo walki o jego życie, poniósł śmierć na miejscu. Policjanci sprawdzili stan trzeźwości kierującej oplem, okazało się, że kobieta była trzeźwa. Na miejscu pracowali policjanci ruchu drogowego oraz wydziału kryminalnego pod nadzorem prokuratora. Przeprowadzono oględziny miejsca i zabezpieczono wszelkie ślady, które pozwolą na ustalenie dokładnego przebiegu i przyczyny tego zdarzenia. Funkcjonariusze ustalili również świadków zdarzenia - relacjonował aspirant Tomasz Hałka, rzecznik KPP Brzozów.

Tragiczny wypadek w Humniskach. Za Pawełkiem płakała cała wieś

Pawełek zmarł na miejscu. Chłopcy mieli około osiem minut pieszo z domów do szkoły. Wracali razem z koleżankami, dzieci po drodze miały iść "gęsiego". W miejscu tragedii nie ma chodnika, jest tylko malutkie pobocze. Dzień po tragicznym wypadku na miejscu pojawiali się mieszkańcy Humnisk i zapalali znicze. Pawełek za około 10-15 metrów skręciłby w boczną drogę, która prowadziła wprost do jego domu.

Wypadek w Humniskach. Oskarżona nie pojawiła się na sali rozpraw

11 września 2024 roku przed Sądem Rejonowym Ruszył proces, w którym oskarżona została Stanisława B. Kobieta jednak nie pojawiła się na sali rozpraw. Prokurator Marcin Bobola odczytał akt oskarżenia w którym zarzucił 78-latce, że umyślnie naruszyła zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym w ten sposób, że przekroczyła ona dozwoloną prędkość w terenie zabudowanym o 18 do 20 km/h i nie zachowała wymaganej ostrożności w tym wymaganego bezpiecznego odstępu bocznego od wymijanych pieszych, w wyniku czego potrąciła wymijanych pieszych tj. Pawła K., który doznał obrażeń ciała powodujących jego śmierć, oraz Jakuba R., który doznał obrażeń ciała co spowodowało rozstrój jego zdrowia powyżej 7 dni.

78-latka nie przyznaje się do winy

Stanisława B. od początku nie przyznawała się do winy. Prowadzący rozprawę sędzia Rafał Leśniak odczytał zeznania oskarżonej składane w trakcie postępowania przygotowawczego. Stanisława B. 13 października 2023 roku zeznała:

- Ogłoszony mi zarzut zrozumiałam i nie przyznaję się do jego popełnienia. Odmawiam składania wyjaśnienia, które złożę w przyszłości w obecności adwokata. Chcę wyjaśnić, że opiekuję się schorowanym mężem, który wymaga stałej opieki (…)- podnosiła 78-latka, która zaznaczała, że również jest poważ nie chora. W zeznaniach w ogóle nie podniosła kwestii samego zdarzenia, ani tragedii, jaka dotknęła rodziny 11-latków. Podczas zeznania przed prokuratorem w Brzozowie, gdzie przesłuchiwana była w obecności obrońcy, oskarżona również nie przyznała się do zarzucanego jej czynu.

– Korzystam z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Chcę tylko wyjaśnić, że na pewno nie przekroczyłam prędkości tak bardzo jak wskazano w zarzucie i chcę dodać, że mam bardzo dobry wzrok. Na co dzień nie posługuję się okularami. Jestem w stanie przeczytać nawet bardzo małe litery. Kilka miesięcy temu byłam na badaniu u okulisty i nie stwierdzono żadnych wad. Chcę zaznajomić się z aktami skończonego postępowania. To wszystko, co mam do wyjaśnienia w tej sprawie - powiedziała Stanisława B.

To wszystkie zeznania, jakie złożyła oskarżona. Kobieta nigdy nie skontaktowała się z rodziną zabitego Pawełka K. i nie próbowała nawet przeprosić, czy wyjaśnić nad czym ubolewała matka 11-latka, który 11 października zginął na drodze wracając ze szkoły. Oskarżoną reprezentuje dwóch obrońców, którzy wnosili o wyłączenie jawności rozprawy. Sąd nie przychylił się do tej prośby. Jawności procesu chcieli zarówno rodzice Pawełka jak i Kuby. Obrońca Stanisławy B. zaznaczył, że kobieta nie pojawiła się w sądzie, bo obawia się o swoja osobę. Adwokat zaznaczał w rozmowie z mediami, że 78-latka dostała list, który postrzega jako pogróżki, dlatego obawia się złożyć wyjaśnienia przed sądem. Obrońca Stanisław Onaczyszyn stwierdził, że jego klientka złożyła wyjaśnienia w prokuraturze i takie jest jej stanowisko procesowe, które się nie zmieniło. Mecenas pytany o to, dlaczego kobieta nie przeprosiła, czy nie czuje się winna zaznaczył, że już nie będzie odpowiadał na pytania, natomiast czym innym jest przyznanie się do czynu, który wyczerpuje znamiona przestępstwa, a czym innym jest poczucie winy. Na stwierdzenie, że jego klientka ani nie przyznaje się do winy, ani do niej nie poczuwa, rozmowę z dziennikarzami zakończył bez konkretnej odpowiedzi. Po rozmowie stwierdził, że nie wyraża zgody na zamieszczenie żadnych jego wypowiedzi, ani wideo z odpowiedziami na pytania bez autoryzacji.

Mama Pawełka w sądzie. Zeznawała jako pierwsza

Brak przeprosin i obecności oskarżonej dotknął mamę Pawełka. Barbara Kłyż (43 l.) jako jedyna ze świadków zeznawała pierwszego dnia procesu. Kobieta ze łzami w oczach słuchała, kiedy prokurator odczytywał jakie obrażenia odniósł jej synek, które doprowadziły do śmierci i ze spokojem opowiadała na pytania sądu oraz opisała przebieg dnia, który na zawsze zmienił życie jej rodziny. Mama Pawełka wspominała, że tego dnia była chora, leżała w łóżku, ale tuż przed 13.00 zeszła z sypialni do kuchni, żeby przygotować obiad dla syna, który miał zaraz wrócić. Telefon zostawiła w sypialni i nie słyszała kilku połączeń od sąsiadki, która była świadkiem wypadku. Kobieta dzwoniła do mamy Pawła, aby powiedzieć, że ten miał wypadek razem z jej synkiem. Kiedy pani Barbara nie odebrała telefonu, ta przybiegła do drzwi krzycząc, że Paweł miał wypadek. Mama Pawełka wspominała, że zebrała się natychmiast i po drodze zadzwoniła do męża, który wyjechał do pracy na drugą zmianę. Kiedy przybiegła na miejsce zdarzenia, najpierw zobaczyła leżącego na asfalcie Kubusia. Potem, jak ratownicy reanimowali jej synka. Już wówczas serce jej zamierało. Reanimacja trwała ponad godzinę. Przyleciał helikopter, ale mimo tego, że ratownicy zmieniali się i robili wszystko co mogli, nie uratowali Pawełka. Zrozpaczona mama 11-latka wspominała, jak patrzyła na swojego synka, który gasł na ulicy. Kobieta wspominała, jak na drodze ostatni raz tuliła swojego synka.

– Pobiegłam do niego przerywając szarfę policji, bo on był zagrodzony. Pan policjant wstrzymywał mnie, ale pamiętam jak krzyczałam, że to jest moje dziecko i chcę do swojego dziecka i wpuścił mnie. Paweł był już przykryty czarnym workiem. Otworzyli go, odsunęli tą czarną folię i zobaczyłam mojego syna. Przytulałam go. Mówiłam, że go kocham i że zawsze będę przy nim. Wówczas przyjechał mój mąż, który wrócił z trasy- zeznawała, ocierając łzy Barbara Kłyż.

Rozpacz matki udzielił się wszystkim na sali sądowej. Mama w żałobie zaznaczyła, że już nigdy nie wróci do równowagi psychicznej. Po tych tragicznych wydarzeniach korzystała z terapii, pomocy psychologa, psychiatry oraz została pacjentką oddziału kardiologicznego. Kobieta przed sądem powiedziała:

– Zaczynałam tamten dzień mówiąc do mojego synka „Miłego dnia Pawełku”, a kończyłam patrząc jak zabierają moje dziecko w czarnym worku. Po czymś takim nic w życiu nie może być już takie samo- dodała.

Mimo ogromnego bólu, kobieta odpowiadała też na pytania obrońców oskarżonej, którzy pytali m.in. o to czy kobieta wie ile lat w dniu wypadku miał jej syn. Jeden z obrońców podnosił, że Paweł nie zdał egzaminu na kartę rowerową i że dziecko nie powinno poruszać się po jezdni (dzieci szły pieszo).

Niewyobrażalna tragedia dla rodzin. Po wypadku nic nie będzie takie samo

Barbara Kłyż w rozmowie z nami zaznaczała, że chciałaby, aby oskarżona została uznana winną i trafiła do więzienia na 8 lat, bo taką maksymalną karę przewiduje Kodeks Karny, za zarzucany jej czyn.

–Niech trafi do więzienia i siedzi sama w celi. Wówczas może poczuje, z jaką pustką my żyjemy od dnia wypadku - powiedziała mama Pawełka.

Rodzice Pawełka - Barbara Kłyż i Łukasz Kiełbasa oraz Kuby - Katarzyna i Rafał Ryba zaznaczyli, że nie mają nic do ukrycia i chcą się pokazać w mediach i opowiedzieć swoją historię. Nie chcą się ukrywać tak, jak Stanisława B., bo to oni są pokrzywdzonymi i przeżywają niewyobrażalną tragedię. Wszyscy podnoszą, że ich ból potęguje fakt, że Stanisława S. nie zechciała nawet ich przeprosić i stanąć twarzą w sądzie i opowiedzieć co się wydarzyło tego tragicznego dnia. – Nawet nie próbowała nic wyjaśnić. To ona prowadziła samochód pod którym zginęło moje dziecko. To świat naszej rodziny rozsypał się już na zawsze, a to my przychodzimy do sądu i po raz kolejny wracamy do tych zdarzeń, które rozdzierają serce. Ona nawet nie chciała tu przyjść i na nas popatrzeć. Nikomu na świecie nie życzę takiego bólu z jakim przyszło się nam mierzyć- powiedziała w rozmowie z nami mama Pawełka.

Zobacz galerię:  Tak koledzy żegnają Pawełka. Wzruszający gest wyciska łzy  

Listen on Spreaker.
Mama wspomina tragiczny dzień, w którym 78-latka wjechała w jej syna

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki