Dramat w bloku przy ul. Krakowskiej w Rzeszowie. Syn zabił ojca
Do tej masakrycznej zbrodni doszło w październiku 2020 roku. Klatka schodowa na ostatnim piętrze bloku na przeciwko galerii Nowy Świat zalana była krwią. Sąsiedzi widzieli ostatnie tchnienia Andrzeja W., który nie dożył przyjazdu służb ratunkowych. To oni wezwali pomoc. Syn zamordowanego mężczyzny Konrad W. zabarykadował się w mieszkaniu i za nic nie chciał wyjść.
– Około godz. 14, policjanci zostali zawiadomieni o rannym mężczyźnie leżącym na klatce schodowej. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził jego zgon. Obrażenia mężczyzny wskazywały na możliwy udział osób trzecich. Prokurator zdecydował o zabezpieczeniu ciała do dalszych badań. Funkcjonariusze zatrzymali 36-letniego syna zmarłego – relacjonował Adam Szeląg, rzecznik rzeszowskiej policji dodając, że w chwili zatrzymania mężczyzna był trzeźwy.
Dalsza część artykułu poniżej wideo:
Wstrząsające relacje sąsiadów rodziny
Sąsiedzi rodziny W. wspominali, że w tym mieszkaniu nie raz dochodziło do dantejskich scen i nie chcą obwiniać o tę zbrodnię wyłącznie syna, a raczej ojca, który zginął!
– W tej rodzinie często dochodziło do awantur, to trwało latami – przyznają. -Konrad nie pracował, mieszkał razem z ojcem i matką. Kobiety w chwili, gdy doszło do zbrodni nie było w domu. Minęło może z 10 minut, cisza. Wychodzę, a Andrzej leży przed drzwiami do ich mieszkania. W pierwszej chwili nie widziałam, że ma podcięte gardło, bo leżał trochę na ramieniu, trochę na plecach i głowę miał przy piersiach. Wszędzie była krew… Mąż zadzwonił po karetkę, ale gdy przyjechali to już było po nim- relacjonowali najbliżsi sąsiedzi. – Andrzej był dawniej milicjantem. Nie dogadywał się z Konradem, nie akceptował go, prowokował – opowiada inna sąsiadka. – Mówił do kolegów, że ma syna satanistę. Że w pokoju ma pomalowane na czarno, że wiecznie okna pozamykane i nie da nawet przewietrzyć. No ale że ubrany na czarno to od razu satanista? Może takiej muzyki słuchał. Nie pracował i dlatego wiecznie były awantury, nieraz bił się z ojcem. Kiedyś wyszłam na klatkę i zobaczyłam jak Konrad leżał na nim i tłukł jego głową o posadzkę. Krzyknęłam: „Konrad zmiłuj się, bo ojca zabijesz!”. To było ze dwa, albo trzy lata temu. Konrada znam od maleńkiego, normalny chłopak, dało się z nim porozmawiać, nie pił. Trochę zamknięty w sobie, wydaje mi się że był psychicznie wykończony. Jeden drugiemu nie ustąpił… Ale to co się stało… to straszna tragedia dla całej rodziny - mówili do dziennikarzy znajomi rodziny.
To sąsiedzi wezwali pogotowie do jeszcze żyjącego Andrzeja W. Syn wówczas zamknął się w mieszkaniu i nie chciał wyjść.
– Zabarykadował się w domu i nie otwierał z godzinę albo i dłużej. Dopiero jak przyjechała straż i zaczęli wyważać drzwi do mieszkania to otworzył i zaczął się stawiać do policjantów. Szybko go spacyfikowali i skuli w kajdanki.... Słyszałam, że gardło poderżnął ojcu nożem myśliwskim i że się przyznał, no bo jak sam był wtedy w mieszkaniu, to jak się miał nie przyznać – relacjonowała wstrząśnięta kobieta.
Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie.
– 36-latkowi przedstawiony został zarzut zabójstwa. Przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył dość obszerne wyjaśnienia opisujące przebieg zdarzenia – potwierdził wówczas Wojciech Przybyło, Prokurator Rejonowy w Rzeszowie. – Ze wstępnej opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej wynika, że przyczyną śmierci 57-latka było wykrwawienie się spowodowane raną ciętą szyi, która została zadana ostrym narzędziem. Konrad W. trafił do aresztu. Sąd zdecyduje o jego losie. Za zabójstwo może trafić do więzienia nawet dożywotnio.