Tadeusz Ferenc chce budowy własnej spalarni śmieci. Wszystko po to, by nie być zależnym od cen dyktowanych przez PGE. Prezydent Rzeszowa odbył już nawet spotkanie z samorządowcami z regionu w tej sprawie. A podwyżek za odpady i to wysokich można spodziewać się już od nowego roku.
Ewentualna lokalizacja komunalnej spalarni nie jest jeszcze znana. Sam Rzeszów produkuje około 50 tysięcy ton śmieci rocznie.
- Sytuacja jest dosyć trudna. PGE postanowiło zarobić duże pieniądze na mieszkańcach, więc cena jest wyśrubowana wysoko. Trudno dokładnie sprecyzować, ale do tej pory płacimy 302 złote za tonę śmieci, a w tej chwili najwyższa oferta w konkursie ogłoszonym przez PGE to 700 złotych. To, że cena pójdzie w górę to jest przesądzone - tłumaczy rzecznik prezydenta Rzeszowa, Maciej Chłodnicki, i dodaje: - Jak się okazuje, PGE może wybrać droższe oferty z innych rejonów Polski. Może się to wiązać z tym, że w Rzeszowie będą spalane śmieci z innych, bogatszych rejonów Polski. Realne zagrożenie jest takie, że nie będzie gdzie tych śmieci z Rzeszowa wywieźć, czy na składowisko, czy do zutylizowania. Może dojść do paradoksalnej sytuacji, że śmieci będą krążyć po całym kraju.
Rozwiązaniem może być niekomercyjna, a komunalna spalarnia śmieci, o której myślą władze miasta Rzeszowa. - Taki pomysł padł podczas spotkania z burmistrzami i wójtami wszystkich sąsiednich gmin, które do tej pory odwoziły odpady do Rzeszowa. Wtedy będziemy mieć stabilność ceny - przyznaje Chłodnicki.
Inwestycja mogłaby pochłonąć około 30 milionów złotych, jednak jak zapewnia przedstawiciel rzeszowskiego ratusza, w konsekwencji wiązałoby się to z obniżeniem cen za wywóz odpadów. Nie jest jeszcze pewne, gdzie miałaby powstać miejska spalarnia, nie są znane też terminy ewentualnej realizacji inwestycji. Wiadome jest jednak, że może to być kwestia dwóch, trzech lat.
Podcasty
Playlisty tematyczne
