Coraz głośniej mówi się o tym, że nie można nigdzie dostać szczepionki przeciwgrypowej. Zbliżający się sezon na zachorowania może być jednym z trudniejszych. Wiele osób obawia się teleporad i tego, że zachorują na grypę, a zostaną potraktowani, jak chorzy na koronawirusa. Szukanie szczepionek po aptekach jest coraz większym wyzwaniem. Ludzie wzięli sprawy w swoje ręce!
Urszula Pełczyńska (66 l.) z Rzeszowa od dawna zmaga się z różnymi schorzeniami. W marcu tego roku miała przejść operację wymiany stawu biodrowego, ale przez pandemię koronawirusa odwołano ten zabieg i do tej pory nie wyznaczono nowego terminu. Kobieta, przez swoje uziemienie z powodu choroby do lat szydełkuje i robi na drutach.
Zobacz też: Śmierć 15-latka na kwarantannie w poprawczaku. Nowe, straszne fakty
W tym roku chciała zadbać o siebie i zminimalizować ryzyko choroby i zaszczepić się na grypę. Jednak nigdzie nie mogła kupić szczepionki, bo tych zwyczajnie brakuje. Rzeszowianka zdaje sobie sprawę, że takich ludzi jako ona jest więcej, więc postanowiła wykorzystać swój lockdown przez biodro i umiejętność robienia na drutach i postanowiła dla znajomych i rodziny zrobić czapki, rękawiczki i kominy. Wszystko po to by ci nie zmarzli i sami się chronili przed przeziębieniem czy chorobą.
– Teraz różnie może być. Za chwilę znów będzie deszcz, zimno i plucha. Ludzie zaczną chorować, jak to zwykle bywa. Nie wiem, jak przez telefon zdiagnozują, czy ktoś ma grypę, czy koronawirusa, więc lepiej zapobiegać, niż trafić na kilkutygodniową kwarantannę. Wiadomo, czapka nie jest szczepionką, ani lekiem, ale lepiej ją mieć, żeby nam było ciepło. Komin, czy kołnierz też nas nie uchroni przed chorobą, ale ogrzeje i można nim zakryć twarz, jak maseczką – a to już bardzo dużo! Tylko wełna, z której robię moje „zimowe okrycia”, jest o wiele przyjemniejsza w dotyku i gatunkowo dużo lepsza niż najlepsza maseczka – relacjonuje Urszula Pełczyńska.
Polecany artykuł:
Kobieta uszyła już tysiące czapek, modnych beretów, opasek, rękawiczek zwanych mitenkami kominów i kołnierzy. Wszystko razem komponuje się świetnie i chroni przed zimnem. A co najważniejsze? Wyroby Pani Urszuli są przepiękne i kolorowe! Wpadną w oko każdemu zmarzluchowi, który interesuje się modą.
– Przez to zamkniecie, wiele osób wróciło do pracy na drutach. Do mojego mieszkania przychodziły kobiety z całego bloku i ich znajome i wspólnie robiłyśmy czapki. One chciały się nauczyć albo przypomnieć sobie, jak to się robiło. To było bardzo dobre, bo nie byłyśmy same. Mogłyśmy zrobić coś razem, pogadać i przy okazji zrobić więcej czapek! – dodaje szczęśliwa emerytka.
Czapki Pani Urszuli są znane nie tylko w Rzeszowie, ale i w stolicy Tatr. Doceniają je narciarze i miłośnicy zimowych szaleństw, bo czapki są bardzo ciepłe, więc na sezon grypowy idealne!
Masz podobny temat? Napisz do autora tekstu: [email protected].