Historia miłości Radzia i Radiowej zaczęła się niewinnie już kilka lat temu. Para boćków poznała się w bocianim szpitalu w Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Tam oboje trafili potrzebując medycznej pomocy. Między nimi szybko wywiązało się uczucie. To była wielka miłość. Radzio był lżej ranny i weterynarze zreperowali go bardzo szybko. Jesienią mógł już o własnych wracać do Aryki, ale zdecydował się zostać na Podkarpaciu. Tam donosił swojej partnerce jedzenie do gniazda i cały czas jej towarzyszył. Już wówczas było wiadomo, że Rdaziowo nigdy nie będzie mieć tyle siły, aby udać się w tak daleką drogę na inny kontynent. Partner chorej bocianicy został z nią i wówczas stał się postrachem przemyskiego Ośrodka. Najpierw kradł obiady malutkim zwierzętom z innych gatunków, potem stawał się coraz bardziej bezczelny i wkładał dziób pomiędzy kraty do wszystkich! Wykorzystywał też pracowników Lecznicy i wyłudzał dodatkowe mrożone myszki. Jego status rósł w siłę. W końcu zaimponował tak wielu zwierzętom, że stanął na czele gangu pierzasto-kopytnego pod pseudonimem Długodzioby! Bardzo szybko u jego boku pojawiła się Radziowa. Była nie tylko bierną konsumatorką przysmaków, ale i sama uczestniczyła w przestępczym życiu. Latem ubiegłego roku, razem ze swoją partnerką bocian Radzio trafił za kraty. Jednak na nic to, bocian dalej stał na czele gangu i nie bał się nikogo! Rozwijał swoją działalność w ekspresowym tempie. Były skargi zażalenia, były lokalne wojny z kogutem Zdzichem i prowadzanie się z Kurą Grażyną, rudą żoną Zdzicha -wysoko postawioną w gangu Długodziobego. W Lecznicy zwierzęta po kryjomu szydziły, że niby kura ma takie krótkie nogi, a tak wysoko sięgnęła, że zawróciła w głowie Bocianowi Radziowi.
Policja z Przemyśla wysłała cały zespół dochodzeniowo- śledczy składający się z najlepszych policjantów operacyjnych, którzy mieli rozwiązać sprawę gangu Bociana. Ci pracują każdego dnia i ciągle wychodziły na jaw nowe afery i nowe twarze, a raczej pyszczki w gangu. Radzio cieszył się niesłabnącą popularnością, co gorsza ogromnym poparciem wśród sympatyków Lecznicy. Tuż po świętach Wielkiej Nocy Ośrodek podał informacje o tym, że Radziowie spodziewają się dzieci! O zgrozo... Posypały się gratulacje, jednak niektóre zwierzęta wątpią, by pojawienie się maluchów zmieniło szefa gangu. Obawiają się, że może być jeszcze gorzej. Teraz przecież będzie kradł dla większej liczby dziobów niż dotychczas! W Ośrodku radość z nowych dzieci miesza się z obawą o poczynania złodziejaszka. Weterynarze chcąc zapobiec katastrofie wychowawczej w bocianim szpitalu jeszcze przed wykluciem malutkich Radziów i Radziówek postanowili że ogłoszą konkurs na rodziców chrzestnych potomków Długodziobego! Taki rodzic będzie mógł wybrać drugie imię i musi zadbać o pożywienie dla maluchów. Wszystko po to, by Radzio nie miał powodów, żeby terroryzować Ośrodek i kraść jeszcze więcej! Co najważniejsze rodzic chrzestny bocianów w niedługim czasie będzie sam mógł spodziewać się bociana na swoim dachu, wiadomo będą chciały podziękować. A to oznacza tyko jedno, że za jakiś czas to Bocian Radzio będzie ojcem chrzestnym u kogoś. A mieć taką szychę w rodzinie to niebywały zaszczyt, choć ryzykowany, ale kto nie ryzykuje...
- Myślę, że pomysł z rodzicami chrzestnymi i ciociami i wujkami dla dzieci Radzia jest bardzo dobry! To wytrąci mu argumenty z pióra, przed sądem, że kradł dla swojej biednej rodziny- powiedział funkcjonariusz pracujący nad rozbiciem gangu pierzasto- kopytnego w Przemyślu.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że Radzio już złożył kilkanaście wniosków o wsparcie dla siebie i swojej rodziny u doktora Radka. Wśród żądań jest m. in. kwestionariusz o "żabowe plus", żeby dokarmiać swoją partnerkę wysiadującą jajka, oraz dodatkowe smakołyki dla niego, bo ten z kolei opiekuje się Radziową. " Myszowe plus", bo ponoć mrożonki dobrze wpływają na skorupy jajek. "Ślimakowe plus" na porost małych piórek, "dżdżownicowe plus" żeby zrobić zapasy dla maluchów i "małżowe plus" dla ojca i szefa gangu żeby miał siłę utrzymać swoją rodzinę! Weterynarz aż złapał się za głowę widząc ilość żądań swojego podopiecznego. Doktor Fedaczyński już nie raz starł się z bocianem, chociażby wtedy, kiedy ten chciał z koguta Zdzicha zrobić rosół. Teraz, choć żądania mocno wygórowane, a gramatura jaką podał Bociek jest odpowiednia dla całego zwierzęcego szpitala, a nie dla jednej rodziny, w dodatku jeszcze bez dzieci! Lekarzowi włosy nie stanęły dęba tylko dlatego, że ma ich niewiele. Do dokumentów dołączone było bocianie piórko, które może oznaczać znak pokoju, ale weterynarz nie ma złudzeń, że to może być również kolejna technika wyłudzania. W tym przypadku zwana - "na bocianki"
Jedno jest pewne. Jedzenie jest potrzebne na "BabyBocianShower" no i na utrzymanie malutkich ptaków. Trzeba też kogoś, żeby pilnował, aby chociaż pisklaki nie poszły w ślady ojca. Jak potoczy się sytuacja? Czy narodziny małych Bocków coś zmienią? Kiedy weterynarz wyjdzie z szoku po przedstawieniu żądań bociana?
Masz podobny temat? Napisz do autora tekstu: [email protected]