Małgorzata Radoń (33l.) samotnie wychowywała córkę Faustynę (14l.). Była pielęgniarką na oddziale chirurgii dziecięcej w Rzeszowie. Panie mieszkały we trójkę z babcią Marią Radoń (58l.) w Słonnym (woj. podkarpackie). Radziły sobie dobrze, chociaż naprawdę ogromne nieszczęścia ich nie omijały. W 2017 roku kobietom doszczętnie spłonął dom. Jednak te nie poddały się i z pomocą całej wsi odbudowały swoje miejsce na ziemi. Małgorzata wyliczyła wszystko. Wyszło jej że może wziąć kredyt na dom. Miesięczne raty wychodziły ok. 2 tys. zł. Już wszystko miało być pięknie. W grudnia 2019 roku kobiety wprowadziły się do nowego budynku celebrując pierwsze święta we wspólnym gniazdku. Wówczas nie wiedziały, że to będą jedyne ich wspólne Boże Narodzenie w nowym domu. Los całkowicie odwrócił się 13 lutego tego roku w tym nowym domu rozegrał się kolejny dramat. Małgorzata Radoń wówczas wróciła po dniu w pracy. Było już koło 23.00 kiedy córeczka i babcia poszły do swoich pokojów, a ona nastawiała pranie, zmywała naczynia i krzątała się po mieszkaniu. Schodząc po schodach potknęła się i upadła z pierwszego piętra na parter. Betonowe schody bez barierki natychmiast przyniosły śmierć młodej kobiety.
Czytaj też: Zginęła samotna matka, miała zaledwie 33 lata. Dramat we własnym domu [WIDEO, GALERIA]
Ogromna tragedia szybko przerodziła się w jeszcze większy dramat. Babcia, z którą obecnie mieszkał wnuczka Faustynka chciała zostać dla niej rodziną zastępczą, ale nie można było przeprowadzić żadnej rozprawy w sądzie, gdyż przez koronawirus wszystkie sądy zostały zamknięte. Maria Radoń pracowała dorywczo za granicą. Kobiety zostały bez żadnego dochodu, a do spłacania kredyt na dom i ogrzewanie centralne. Babcia nie miała takich pieniędzy. Pierwszą ratę pomogli wpłacić mieszkańcy wsi. Potem kobiety stanęły nad przepaścią. Nie wierzyły już, że coś ocali ich dom. Jednak karta znów się odwróciła. Ich historia została opisana w naszej gazecie i Czytelnicy ruszyli z pomocą. Na internetowej zrzutce bardzo szybko udało się zebrać ponad 100 tys. zł.
- Koleżanka mojej zmarłej córki, która założyła ta zrzutkę bardzo nam pomogła. Załatwiła formalności z bankiem, żebyśmy mogły spłacić kredyt i ten problem mieć z głowy. Udało się! Bank poszedł nam na rękę. Przyjął od razu całą sumę i spłaciliśmy kredyt. To sprawiło, ze nasze życie nabrało kolorów. Mogłyśmy już spać spokojnie wiedząc, że nikt nie zabierze nam domu. Potem okazało się, że z zebranych pieniędzy wystarczy jeszcze na ocieplenie budynku! Jakaż to była radość dla nas. Sama nie byłabym w stanie tego zrobić, a nie ośmielałam się już prosić o nic- mówiła wzruszona Maria Radoń.
Prace przy ociepleniu domu Pani Marii i Faustynki właśnie dobiegają końca. W dodatku znaleźli się ludzie, którzy za darmo przekazali drzewo na wykończenie domu. To właściciele tartaków z Birczy i Helusza. W końcu szczęście uśmiechnęło się do babci i wnuczki. Panie nie kryły wdzięczności i dziękowały za ten dar, jak za największe szczęście w życiu. Pani Maria zapewniała o pamięci w modlitwie z wszystkich darczyńców.
Zobacz też: "Zmieniliście nasze życie!" Córka zmarłej tragicznie 33-latki w końcu się uśmiechnęła [WIDEO, GALERIA]
- Ja nie spodziewałam się takiej fali dobroci i wsparcia. Będę modlić codziennie za wszystkich dobrych ludzi, którzy wpłacili pieniądze. Ja bym każdemu ucałowała dłoń, którą zdecydował się nam coś przelać. Kłaniam się naprawdę nisko i nie wiem jak mam podziękować. W życiu nie doświadczyłyśmy tyle dobra. Jeszcze od obcych ludzi. Na zawsze zmieniliście nasze życie. Chciała bym każdemu podziękować. Nie umiem ubrać w słowa naszej wdzięczności. Bóg Wam to wynagrodzi- mówiła babcia ciesząc się i płacząc na przemian.
Masz podobny temat?
Napisz do autora tekstu: