Dzień po tej tragicznej śmierci matki dwójki dzieci, Justyny Karaś rodzina zawiadomiła Prokuraturę Rejonową w Dębicy. Ta wszczęła śledztwo w sprawie narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Justyny Karaś przez ratowników medycznych oraz personel SOR w Dębicy. Teraz szpital zabrał głos w tej sprawie. Opublikował oświadczenie:
- Od kilku dni opinia publiczna jest poruszona zgonem młodej pacjentki, do którego doszło w trakcie transportu ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Dębicy do innego szpitala. Dotychczas jako szpital staliśmy na stanowisku, że z wszelkimi komentarzami wstrzymamy się do czasu wyjaśnienia sprawy przez Prokuraturę. Jednak w związku z ilością nieprawdziwych faktów powielanych przez środki masowego przekazu, w tym przede wszystkim media społecznościowe, które pokazują problem jednostronnie nie znając szczegółów sprawy, postanowiliśmy zamieścić powyższe oświadczenie. Zmarła młoda kobieta, żona i matka. Jest to niewyobrażalna tragedia. Dlatego przede wszystkim składamy wyrazy współczucia rodzinie zmarłej. Chcieliśmy podkreślić, że w celu wyjaśnienia przyczyn i okoliczności zgonu pacjentki nasz szpital w pełni współpracuje z organami ścigania, które badają sprawę. Prokuratura otrzymała dokumentację medyczną pacjentki i na bieżąco udzielamy wszelkich informacji i wyjaśnień. Ponadto, w szpitalu został powołany specjalny zespół do ustalenia, czy sposób udzielania świadczeń zdrowotnych był zgodny z zasadami sztuki lekarskiej oraz obowiązującymi procedurami medycznymi. Nie mogąc ujawnić szczegółów związanych ze stanem zdrowia pacjentki, możemy jedynie wskazać, że z ustaleń zespołu wynika, iż pacjentka została przyjęta do SOR z zachowaniem procedur postępowania i przez cały czas pobytu w oddziale miała wykonywane badania diagnostyczne oraz była leczona adekwatnie do zgłaszanych przez chorą dolegliwości. Po postawieniu ostatecznej diagnozy i konsultacji kardiochirurgicznej niezwłocznie zorganizowano transport do kliniki kardiochirurgicznej w Rzeszowie. Zaprzecza to wersji przedstawianej w mediach, że pacjentka leżała w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, nikt się nią nie interesował i nic się nie działo. Niegodziwością jest żerowanie na tej tragedii przez osoby postronne. Nazywanie lekarzy dębickiego szpitala "mordercami" jest sianiem mowy nienawiści, godzącym w dobre imię naszej placówki i naruszającym dobra osobiste personelu. Wyrażamy przeciwko termu zdecydowany sprzeciw i apelujemy o powstrzymanie się od niesprawiedliwych osądów do czasu przekazania opinii publicznej ustaleń Prokuratury - brzmi oświadczenie, które publikujemy w całości.
Dębica. Tragiczna śmierć Justyny
Przypomnijmy, feralnego dnia 24 stycznia 2023 roku około godziny 16.00, kiedy kobieta oglądała telewizję, źle się poczuła. Gdy podniosła się z kanapy, odczuwała ból w klatce piersiowej i duszności. Zaczęła też skarżyć się na problemy ze wzrokiem. Mąż zadzwonił po pomoc. Ratownicy, którzy pojawili się w mieszkaniu Karasiów mieli wykonać badanie EKG, które wykazało zmiany w pracy serca. Według relacji męża, kobieta z minuty na minutę czuła się gorzej i chciała pojechać do szpitala. Trafiła na SOR w Dębicy. Przeszła szereg badań. O godz. 21.15 wykonano topografię komputerową, która wykazała, że u pani Justyny powstał tętniak rozwarstwiający tętnicę główną. 32-latce zalecono konsultacje kardiochirurgiczne.
Po godz. 21.00 rodzina Pani Justyny wiedziała już, że kobieta niezwłocznie potrzebuje operacji. Jednak decyzja o przewiezieniu pacjentki do rzeszowskiego szpitala na zabieg została wdrożona dopiero kilka minut po północy. Na trasie doszło do zatrzymania krążenia u pacjentki. Ratownikowi udało się przywrócić ją do życia. Karetka zjechała do najbliższego szpitala po drodze. Tym była placówka medyczna w Sędziszowie Małopolskim. Niestety, nie dało się już uratować życia młodej kobiety. Pani Justyna zmarła o godz. 1.15.
Dziś (poniedziałek, 13 lutego 2023) o godz. 13.00 w Dębicy przed Starostwem Powiatowym przy ul. Parkowej 28 odbył się protest w związku ze śmiercią Justyny Karaś. W spotkaniu, które rozpoczęło się konferencją prasową udział miał wziąć mąż zmarłej 32-latki, Krzysztof Karaś, ale w wyniku sytuacji rodzinnej nie mógł tego zrobić. Na proteście pojawił się poseł Paweł Poncyljusz.