Puszczyk trafił do Fundacji Ada w Przemyślu z larwami much. Te były wszędzie, na całym malutkim ciałku Sigmy. Najwięcej w okolicy czaszki. Muchy wchodziły do dzioba i utrudniały życie ptakowi, gromadząc się na gałce ocznej.
- Sowa na szczęście została znaleziona dostatecznie szybko, żeby można było jej skutecznie pomóc. Larwy nie zdążyły uszkodzić jej oczu. Sprawiały tylko mocny dyskomfort dla Sigmy. Mieliśmy pewne problemy z rogówką i z owrzodzeniem trzeciej powieki. Wszystko prawdopodobnie przez te larwy, które zaatakowały naszą sówkę. Na szczęście udało się nam zagoić tą trzecią powiekę dosyć szybko oraz skutecznie pomóc ptakowi. Teraz sowa zachowuje się prawidłowo. Sama znajduje jedzenie, które jej podajemy, bardzo ładnie lata. Myślę, że niebawem będziemy się szykować do wypuszczenia jej na wolność - mówiła weterynarz Agnieszka Majchrowicz, która zajmowała się sówką.
Sowa chociaż od początku przebywała w wolierze dla ptaków, to musiała być łapana 3 razy dziennie, aby podać jej krople do oczu. To ciężkie przeżycie dla zwierzęcia. Na szczęście wszystko się powiodło i ptak już czeka kiedy znów zamieszka na wolności, całkowicie zdrowy i niezależny.