Niezwykłe narodziny pięcioraczków w krakowskim szpitalu sprawiły, że rodzinę państwa Clarków poznała cała Polska. Dominika i Vincent Clarkowie, którzy na co dzień mieszkają we wsi Puchacze w gminie Horyniec-Zdrój, wychowywali wcześniej siedmioro dzieci. Zawsze marzyli o dużej rodzinie, więc zdecydowali, że będą mieć ósme dziecko. Los bardzo ich zaskoczył - okazało się, że urodzi się piątka dzieci!
Niestety Henry James Clarke - jeden z pięcioraczków urodzonych w Krakowie - zmarł 15 lutego. Chłopiec żył trzy dni. Starsze rodzeństwo pożegnało zmarłego maluszka we wzruszający sposób. Wypuścili w niebo biało-niebieskie balony i przed domem zapalili race na znak pamięci.
Cudowne wieści: Charli wrócił do sióstr. "Dalej walczy"
Kolejny z chłopców musiał przejść operację serca. Charli miał "dziurkę w sercu". - Charlie to nasz mały wojownik, tak bardzo walczy z przeciwnościami losu. Urodził się malutki, o wiele za wcześnie (ale w terminie na pięcioraczki) i jak to jest z chłopcami wcześniakami, był bardzo słaby. Dziewczynki urodzone za wcześnie jakoś łatwiej sobie radzą (to doświadczenie z parą bliźniaków z 33. tygodnia). Przeszedł zapalenie płuc i cały czas miał problemy z oddychaniem. Pani psycholog ostrzegała mnie, że lekarze z patologii noworodka często przekazują informacje tak jak jest, bardzo dokładnie opisują, podają nazwy chorób czy dolegliwości, a ty słuchasz, patrząc na to swoje dzieciatko podpięte do rozmaitych rurek i kabelków, i coś tam niby do ciebie dochodzi, ale wychwytujesz te złe informacje i cierpisz z każdym słowem lekarza, bo w żaden sposób nie możesz pomoc... - informowała pani Dominika.
Teraz mama pięcioraczków przekazała dziennikarce "Super Expressu" cudowne wieści - operacja się udała, mały Charli wrócił już do sióstr! Chłopczyk waży 2,4 kg.
Pani Dominika po porodzie musiała przejść operację kolana, które nie wytrzymało ciężkiej ciąży. Wylądowała na wózku inwalidzkim, żeby nie przeciążać zoperowanego stawu. Czeka ją jeszcze drugi taki sam zabieg, ale kobieta nie poddaje się. Co drugi dzień jeździ do krakowskiego szpitala odwiedzić maluchy oraz przekazać pokarm dla nich.
Tak rodzina spędza Wielkanoc. Niezwykłe tradycje
W domu państwa Clarków już czuć święta! Dzieci zdobią pisanki i ciastka. W ich domu w Poniedziałek Wielkanocny nie polewa się innych wodą, ale wszyscy szukają czekoladowych niespodzianek, które zostawił zajączek wielkanocny. Spacerują całą rodziną z koszyczkami i zaglądają w każde miejsce w ogródku, wypatrując czekoladek.
Wiele zwyczajów domu polsko-brytyjskiej rodziny nieco różni się od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni. W Niedzielę Palmową zamiast kolorowych palm wybierają te z prawdziwych liści palmowych, a Wielką Niedzielę z reguły spędzają aktywnie, a nie siedząc za stołem. Pani Dominika zaznaczała, że tak duża rodzina ma ogromne potrzeby i ciężko jest tradycyjnie „po polsku” wyjść na gościnę i usiąść przy sałatce, bo każde z gromadki dzieci ma swoje potrzeby, którym rodzice starają się sprostać.
Tuż przed Wielkanocą polsko-brytyjska rodzina wspólnie przygotowuje babeczki w kształcie świątecznych zajączków. To zwyczaj pielęgnowany od lat. W słodkim przybieraniu świątecznych muffinek uczestniczą wszyscy.