Tomasz Krzan jest przedsiębiorcą z Przeworska. Prywatnie mąż i ojciec z wieloma pasjami. Trzy lata temu pierwszy raz ubrał buty sportowe i wyszedł biegać. Zaczęło się od krótszych dystansów, potem były coraz większe odległości w lepszym czasie. Wszystko dla zdrowia, kondycji i oderwania myśli po pracy.
– Bieganie pozwala się zresetować i jeśli już je naprawdę pokochamy, to jest to bardzo przyjemne - zapewniał Tomasz Krzan. Po zaledwie trzech latach biegania mężczyzna ma za sobą już kilka maratonów i mocno wyczerpujących biegów długodystansowych. Te najbardziej wymagające były w Tunezji, gdzie 47-latek przebiegł 52 km przez pustynię Saharę. Maraton w Rzymie (ponad 42 km) oraz taki sam maraton w Sewilli. Do tych najtrudniejszych Tomasz Krzan zalicza też ultra maraton w Szczawnicy (43 km). Słynny katorżniczy bieg o nazwie: Wielka Prehyba. Oprócz tego ma na swoim koncie mnóstwo biegów na krótszych dystansach.
28 lipca 2024 roku Tomasz Krzan zrealizował swoje kolejne marzenie: ultra bieg w Alpach nad Jeziorem Genewskim w Montreux. Przedsiębiorca z Przeworska startował w ów biegu jako jedyny Polak i ukończył go! Dla wielu to właśnie stanięcie na mecie - w wyznaczonym na bieg czasie jest nieosiągalne. Uczestnicy mają bowiem 8 godzin na przebiegnięcie 32 km. Nie odległość jest najgorszą rzeczą, a przewyższenia sięgające 2100 m! Jak sam bieg wspomina 47-latek?
- Pierwsze 15 km to było coś niesamowitego – wspinaczka z widokami, które zapierały dech w piersiach. Do 25 km wszystko szło gładko. Niestety, potem moje mięśnie zaczęły odmawiać posłuszeństwa i każdy krok był coraz trudniejszy. Upalne słońce także mocno dało mi w kość, ale udało się dotrzeć do mety - wspomina Krzan.
Biegacz z Podkarpacia zaznaczył też, co dodawało mu energii, kiedy nie miał jej już w ogóle. - Patronem biegu był Freddie Mercury, który spędzał swoje ostatnie dni w Montreux. Jego obecność i legenda towarzyszyły mi przez cały bieg, co dodawało mi sił. Cieszę się że wystartowałam tak jako jedyny Polak i bieg ukończyłem. Dziękuję wszystkim za wsparcie i kibicowanie – to było doświadczenie, którego nie zapomnę nigdy! - zaznaczył.
Spośród 448 zawodników, którzy chcieli bieg ukończyć ok. 40, to się nie udało, dlatego sukces jest tym większy! Problemem nie było tylko wyczerpanie, czy górskie kontuzje, ale w dużej mierze czas w którym nie zmieścili się biegacze.
Tomasz Krzan zaznaczał, że często wyszukuje biegów, żeby móc dodatkowo pozwiedzać i poznać świat od bardziej sportowej strony. Po biegu zawsze zostaje w danym miejscu, żeby zobaczyć kraj i posmakować go, kiedy już cieszy się kolejnym sukcesem.
– Biegam niedługo, jestem amatorem. Nie mogę się równać do profesjonalistów. Ja to chciałem robić dla zdrowia i dobrego samopoczucia. To, że idą za tym malutkie sukcesy cieszy mnie jeszcze bardziej i dodaje wiary w siebie. Dla mnie w każdym biegu najważniejsze jest to, żeby go ukończyć. Nigdy nie walczyłem o podium. To niech robią wytrawni biegacze. Ja się cieszę, że każdy bieg, w którym brałem udział ukończyłem. To takie moje prywatne zwycięstwo, któremu i sobie i każdemu życzę - podsumował Tomasz Krzan.
Kolejny bieg, na który zapisał się przeworszczanin, to maraton z Azji do Europy (Turcja) przez Cieśninę Bosfor. Ta położona między Półwyspem Bałkańskim, a Azją Mniejszą, oddziela Europę od Azji. Ten bieg Tomasz Krzan zapanował na jesień tego roku.