Podkarpackie. 11-letni Pawełek śmiertelnie potrącony przez 78-latkę. Do sądu wpłynął akt oskarżenia
Tragedia w Humniskach (woj. podkarpackie) wstrząsnęła całą Polską. 11 października 2023 r. dwóch chłopców zostało staranowanych przez rozpędzony samochód. Niestety, pomimo reanimacji, 11-letni Pawełek zginął na miejscu, a jego kolega Kuba z obrażeniami został przewieziony do szpitala.
Po sekcji zwłok Pawełka eksperci nie mieli wątpliwości co do przyczyny śmierci.
- Z dokumentu wynika, że chłopiec zmarł w następstwie urazu głowy oraz kręgosłupa szyjnego spowodowanego wypadkiem drogowym - przekazał Ryszard Sawicki, zastępca prokuratora rejonowego w Brzozowie.
Za kierownicą auta siedziała 78-letnia mieszkanka powiatu krośnieńskiego, Wiesława B.. Według ustaleń policji kobieta w momencie potrącenia dzieci była trzeźwa i przekroczyła dozwoloną prędkość o nawet 20 km/h. Nie zachowała również wystarczającej odległości od pieszych. Odmówiła złożenia wyjaśnień i nie przyznała się do winy.
Do Sądu Rejonowego w Brzozowie wpłynął akt oskarżenia przeciwko Wiesławie B. za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym (art. 177 §2 KK). Grozi jej od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Bliscy ze łzami w oczach żegnali Pawełka
- Jak przyjechałam na miejsce to byłem w szoku. Nie mogłem się uspokoić póki nie zobaczyłem mojego wnuka. Miał zakrwawioną twarz, ale żył! Pawełka reanimowali. Bardzo długo walczyli o niego. Patrzyłem na niego jak umierał pod tym płotem... To straszne. Nie mogłem w ogóle zasnąć. Ciągle muszę brać tabletki na uspokojenie. To przecież niewinne dziecko. Koledzy z moim wnukiem. Cały czas się odwiedzali. Ciągle coś wspólnie robili. To jest taka tragedia. Nie ma na to słów - mówił wstrząśnięty dziadek rannego Kuby.
11-letniego Pawełka oprócz rodziny żegnała cała wieś. Na jego grobie spoczęły tony białych kwiatów, zniczy, a także pluszowy miś. Obecni na miejscu mieszkańcy powtarzali, że do tej tragedii nie musiało dojść.