Tragedia w Nowej Dębie. Oczekiwanie na szczegółowe wyniki badań sekcyjnych
Po spożyciu trującego mięsa z targowiska w Nowej Dębie (woj. podkarpackie) zmarł Iurii N. 54-latek był obywatelem Ukrainy, który zamieszkał na Podkarpaciu. Miał żonę i dwójkę dzieci. Pracował w szpitalu w Nowej Dębie, gdzie był lubiany i szanowany.
"Dla nowodębskiego Szpitala jest to niepowetowana strata, bowiem z Jego odejściem Szpital stracił sumiennego i pełnego poświęcenia w wykonywaniu swoich obowiązków pracownika." pisali współpracownicy.
Po tragicznej śmierci ciało Iuriego N. zostało poddane sekcji zwłok. Niestety, nie odpowiedziała ona na pytanie śledczych, co dokładnie zabiło mężczyznę.
- Sekcja została przeprowadzona, ale biegli nie byli w stanie wskazać bezpośredniej przyczyny zgonu bez przeprowadzenia szczegółowych badań histopatologicznych - przekazał w rozmowie z "Super Expressem" prokurator Andrzej Dubiel, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. Dodał wtedy, że badania te te potrwają przynajmniej miesiąc.
Teraz ujawniono, że na wyniki szczegółowych badań próbek pobranych podczas sekcji zwłok trzeba będzie poczekać nawet 4 miesiące, przekazał portalowi TVN24 rzecznik.
Co było w mięsie z targowiska w Nowej Dębie?
Badaniom zostały poddane również galarety z targowiska w Nowej Dębie oraz zabezpieczone na posesji Reginy i Wiesława S. wyroby wędliniarskie. Wiadomo, że w "zimnych nóżkach" znajdowały się kosmicznie wysokie stężenie azotynu sodu, konserwantu używanego do peklowania mięsa. W wędlinach było go znacznie mniej. To jednak nie koniec. Wszystkie próbki wciąż są badane pod kątem innych substancji.