W tym tygodniu premier Mateusz Morawiecki ma powołać osobę pełniącą obowiązki włodarza stolicy Podkarpacia, po tym jak 10 lutego rezygnację z pełnionej funkcji złożył wieloletni prezydent Rzeszowa, 81-letni Tadeusz Ferenc. Swą decyzję uzasadniał stanem zdrowia, które pogorszyło się po zakażeniu COVID-19. W środę uprawomocni się decyzja komisarza wyborczego o wygaszeniu mandatu Ferenca. Na biurko premiera trafił już wniosek wojewody podkarpackiej Ewy Leniart o powołanie na stanowisko p.o. włodarza Rzeszowa Marka Bajdaka, dyrektora wydziału nieruchomości w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim.
Niezależnie od procedury powołania komisarza, w ugrupowaniach politycznych ruszyły przymiarki do wyłonienia kandydatów w przedterminowych wyborach nowego prezydenta Rzeszowa, które - zgodnie z kodeksem wyborczym - powinny się odbyć w ciągu 90 dni od dnia uprawomocnienia się decyzji o wygaszeniu mandatu prezydenta Ferenca. Ferenc na swego następcę "namaścił" związanego z Solidarną Polską wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła. Polityk zadeklarował, że chce być kandydatem bezpartyjnym i zapowiedział rezygnację z członkostwa w Solidarnej Polsce. Jego kandydaturę poparło już prezydium zarządu ugrupowania Zbigniewa Ziobry.
Ochotę na wystawienie własnego reprezentanta w wyborach ma także Porozumienie, drugi z koalicjantów PiS ze Zjednoczonej Prawicy. "Nasz kandydat zostanie wyłoniony w demokratycznych prawyborach. Mamy dwóch kandydatów - jest to radny miejski Rzeszowa Waldemar Kotula oraz Arkadiusz Opoń wiceprezes Polskiej Organizacji Turystycznej" - poinformował we wtorek szef podkarpackich struktur Porozumienia Stanisław Kruczek.
W zeszłym tygodniu jednogłośne stanowisko o konieczności wskazania własnego kandydata przyjęły też lokalne struktury Prawa i Sprawiedliwości. Wicepremier Jacek Sasin podkreślał niedawno w rozmowie z RMF FM, że kandydatura Marcina Warchoła nie była konsultowana z jego partią. "Na pewno najlepiej by było, gdyby w tych wyborach, które są przed nami, wystartował jeden kandydat Zjednoczonej Prawicy. To byłaby sytuacja idealna. Nie wiem, czy ona jest w tej chwili możliwa" - zaznaczył Sasin. Zapowiedział, że PiS będzie rozmawiać o takim scenariuszu ze swymi koalicjantami.
PAP: Platforma Obywatelska zamówiła sondaż, który ma pomóc wyłonić kandydata
Negocjacje dotyczące ewentualnych przedterminowych wyborów w Rzeszowie toczą się także w gronie formacji opozycyjnych - Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz Polski 2050 Szymona Hołowni. Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że Platforma Obywatelska zamówiła sondaż, który ma dać odpowiedź na pytanie, który z potencjalnych kandydatów opozycyjnych miałby największe szanse w walce o Rzeszów. W badaniu wymieniono kilka nazwisk, m.in. niedawnego bliskiego współpracownika Ferenca (szefa klubu radnych jego komitetu) Konrada Fijołka, wiceprezydenta Rzeszowa Marka Ustrobińskiego, posła KO Pawła Kowala, który startu nie wykluczył niedawno w rozmowie z RMF FM oraz podkarpackiej europosłanki PO Elżbiety Łukacijewskiej. Wyniki sondażu mają być znane pod koniec tego tygodnia.
O nazwiskach nie chciał mówić we wtorek szef PO Borys Budka. "Powiedziałem naszym partnerom po stronie opozycyjnej, że ze strony Koalicji Obywatelskiej jest silna determinacja, by opozycja wyłoniła wspólnego kandydata. Dlatego przedwczesne jest przedstawianie swoich kandydatów" - zaznaczył lider Platformy. PSL zaproponowało w poniedziałek kandydaturę lokalnego działacza Edwarda Słupka, prezesa spółdzielni mieszkaniowej "Zodiak" w Rzeszowie. Lider Stronnictwa Władysław Kosiniak-Kamysz przyznał we wtorkowej rozmowie z PAP, że "jest kilku kandydatów na kandydata" na następcę Tadeusza Ferenca. "Jest Paweł Kowal, Elżbieta Łukacijewska, Edward Słupek, Marek Ustrobiński" - wskazał prezes ludowców.
Według niego decyzja o tym, ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie w najbliższych dniach. "Może będzie jeden wspólny kandydat" - nie wykluczył Kosiniak-Kamysz.
Zwolennikiem wystawienia wspólnego kandydata opozycji jest także lider Wiosny Robert Biedroń. "Kto powinien być tym kandydatem? Na razie to badamy i z tych badań wyjdzie, kto ma największe szansę, żeby reprezentować opozycję i uważam, że trzeba się po prostu dogadać" - powiedział europoseł. Jak ocenił, ewentualna wygrana w Rzeszowie "będzie nie tylko symbolicznie, ale także praktycznie znakiem na początek końca Zjednoczonej Prawicy". Dlatego też - jak podkreślił - w interesie partii opozycyjnych nie jest "rozbijanie kandydatów". Podobne stanowisko prezentuje Szymon Hołownia. "W tej chwili, wspólnie z innymi środowiskami toczymy rozmowy w tej sprawie, badamy, jaka jest przede wszystkim wola mieszkańców Rzeszowa. Naszą rolą jest wsłuchiwać się w głos lokalnych ruchów miejskich, wspólnot, sił politycznych, które są na miejscu, by zdecydować, komu udzielimy poparcia" - powiedział lider Polski 2015. Chęć kandydowania na prezydenta Rzeszowa zgłosili niedawno także: poseł Konfederacji Grzegorz Braun oraz były poseł Kukiz15 Maciej Masłowski.