Czy Rzeszów rzeczywiście jest postrzegany jako innowacyjne miasto? A może jest raczej kojarzone z kebabami? Na blogu 8 stóp można przeczytać obszerną relację ze spaceru po stolicy Podkarpacia. Już w pierwszym akapicie czytamy:
Polecany artykuł:
"Rzeszów powinien być idealny do spacerów. To w końcu miasto historycznie niewielkie, z głównymi atrakcjami na kilku kilometrach kwadratowych. I jest tu naprawdę ładnie – kilkugodzinny spacer po Rzeszowie to duża przyjemność. Ale dwóch poważnych chorób polskich miast nie udało się mu uniknąć."
O jakich "chorobach" mowa? Pierwszą jest niezbyt estetyczny dworzec autobusowy. Jest jednak jeden plus:
"Na szczęście w przeciwieństwie do dużego i wyrzuconego między hektary torów kolejowych i miejską autostradę dworca warszawskiego, końcowy przystanek autokarów w Rzeszowie pozwala się opuścić w kilka chwil. A historyczne centrum jest właściwie tuż za rogiem."
Inny problem to bieda na przedmieściach. W Rzeszowie jednak obrzeża miasta sprawiają wrażenie zadbanych:
"Pierwsze blokowiska to nie tyle losowo rozrzucone klocki i zaniedbane podwórka, ale zorganizowana zabudowa i przystrzyżona zieleń."
Na co jeszcze zwracają uwagę przyjezdni? Na zatłoczone samochodami centrum, na Wielką C..., Synagogę Staromiejską, Podziemną Trasę Turystyczną, pełen reklam Rynek, Zamek Lubomirskich i inne zabytki.
Puenta jest optymistyczna:
"W całym Rzeszowie jest miło, urokliwie i smacznie. Niech was nie zniechęci moje narzekanie na banerozę i samochodowe rozpasanie. Jeśli traficie kiedyś do Rzeszowa, to nie uciekajcie od razu dalej, ale dajcie miastu choćby kilka godzin i wybierzcie się na spacer. Warto!"