Dzieci z Izdebek pod opieką Sióstr Służebniczek
Dziesięcioro dzieci z izdebek znalazło opiekę u Sióstr Służebniczek w Starej Wsi. Władza zatwierdziła taką sytuację stosownym orzeczeniem sądu. Według obowiązujących przepisów prawnych, powinny pójść za tym stosowne środki na utrzymanie dzieci. Jak jednak informowaliśmy jakiś czas temu, pieniędzy nie było, a urzędnicy odsyłali siostry od drzwi, do drzwi. W końcu sąd końcem lutego orzekł, że za dzieci powinno płacić starostwo w Brzozowie. Jak się okazuje, wcale nie rozwiązało to problemu.
- (...) problem nie tylko nie został rozwiązany, ale wręcz się pogłębił. Po niekończącej się wymianie pism między wojewodą, starostą, Samorządowym Kolegium Odwoławczym, Rzecznikiem Praw Dziecka okazało się, iż władze państwowe wolałyby raczej. by dzieci zostały odebrane Siostrom i trafiły do innego rodzaju placówki. Byłoby to oczywiście kolejną wielką krzywdą dla samych dzieci, ale raczej również działaniem bezprawnym. Po tym, gdy sąd orzekł o umieszczeniu dzieci u Sióstr, inne organy państwowe powinny znaleźć sposób wykonania tego orzeczenia. Tymczasem nie sposób nie odnieść wrażenia, iż wielu urzędnikom chodziło raczej o maksymalne zagmatwanie sprawy tak, by tworzyć podkładkę pod twierdzenie, iż to nie ich rzecz. - pisze Stowarzyszenie Europa Tradycja.
Stowarzyszenie wysłało pisma do Zbigniewa Ziobro oraz wojewody Ewy Leniart w tej sprawie. Jak twierdzi Starosta Brzozowski, Zdzisław Szmyd pieniędzy starostwo przekazać nie może.
– Zarezerwowałem w budżecie pieniądze na ten cel, ale czekam, aż będę mógł je uruchomić, bo na razie nie mogę. Wystosowaliśmy do sióstr pismo z pytaniami, czy prowadzą DPS w ramach pieczy zastępczej, czy personel jest przygotowany do prowadzenia pieczy, czy dzieci prowadzone są w systemie pieczy, odpowiedzi na wszystkie pytania były negatywne. W opinii szeregu instytucji, do których zwróciliśmy się o rozstrzygnięcie prawne, nie wolno nam przekazać środków, bo to grozi nam postępowaniem prokuratorskim. I uważam, że za ten bałagan ktoś powinien odpowiedzieć. - przekonuje na łamach "Nowin".
Historia dzieci z Izdebek
Gehenna, jaka miała dziać się w Izdebkach wyszła na jaw w listopadzie 2018 roku, kiedy najstarszy z dzieci wówczas 12-letni chłopiec zaginął. Chłopak wyszedł do lasu ze swoim psem i nie wrócił. Śledczy nabrali podejrzeń - bo to nie była pierwsza ucieczka chłopca z domu. Funkcjonariusze zaczęli podejrzewać, ze jedna z sióstr nastolatka mogła być wykorzystywana seksualnie przez swojego ojca. Dzieci natychmiast została odebrane rodzinie. Ojciec Krzysztof S. trafił do aresztu, a śledczy zaczęli wnikliwie badać sprawę. Na jaw wychodziły coraz drastyczniejsze szczegóły. Dziesięcioro dzieci Joanny S.(44 l) i Krzysztofa S.(39 l) miało być zaniedbanych. Sąd uznał ojca za winnego wykorzystywania seksualne małoletnich córek i kazirodztwa skazując go na 9 lat więzienia. Kara ma być wykonywana w systemie terapeutycznym dla sprawców przestępstw na tle seksualnym. Decyzją sądu Krzysztof S. ma także zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi osobiście, telefonicznie, listownie, przez okres 10 lat. Nie wolno mu się też zbliżać do nich na odległość mniejszą niż 50 metrów. 40-latek ma też wypłacić każdej z dziewczynek po 10 tys. złotych nawiązki. Do tych zasądzonych w pierwszej instancji kar sąd odwoławczy orzekł wobec Krzysztofa S. dodatkowo jeszcze nakaz opuszczenia na 10 lat lokalu, w którym zamieszkuje wraz z pokrzywdzonymi oraz zakaz, także na 10 lat, zajmowania stanowisk związanych z opieką i wychowaniem dzieci.