Werynia: w Wielką Sobotę zginęło pięciu piłkarzy
26 marca 2016: Ten dzień pamięta wielu. Niewielu chce do niego wracać. Jak na koniec marca i zbliżające się święta było wyjątkowo zimno i nieprzyjemnie. Deszcz zmieniał się w mżawkę, a słońce nie chciało wyjść zza chmur. Do klubowego busa, którym jeździli piłkarze wsiadło ośmiu kolegów. Na co dzień przyjaźnili się ze sobą. Łączyła ich wspólna pasja - zamiłowanie do futbolu. Znali się bardzo dobrze. Wspólne wyjazdy jeszcze bardziej zbliżyły ich do siebie. Wszyscy byli bardzo młodzi. Najmłodszy, Patryk, który wówczas wsiadł do busa miał zaledwie 18 lat. Jedni kończyli szkoły i planowali sportowe kariery, inny już szeroko rozwijali skrzydła na boisku i zakładali rodziny. Młody ojciec Mariusz (25 l) w czerwcu miał brać ślub. Wszyscy wsiedli do tego busa, nie wiedząc, że pięciu z nich już z niego nie wyjdzie. Nic nie zapowiadało tragedii. Spakowali swoje dresy i buty. Potem ruszyli. Mieli przed sobą około półtorej godziny jazdy. Za kierownicą usiadł Kamil H. (26l). Samochodem jeździli wszyscy - za kierownica mógł siedzieć każdy. Wówczas jak zwykle rozmawiali ze sobą, żartowali i śmiali się w głos. W Kolbuszowej zabrali ostatniego pasażera, którym był Mariusz K. i mieli jechać wprost do Wólki Pełkińskiej na mecz, drogą którą dobrze znają.
Werynia. Bus wpadł w poślizg i zderzył się z tirem
Kilka kilometrów za Kolbuszową na krętej, mokrej drodze w Weryni prowadzący busa stracił nad nim panowanie. Była godzina 9.38 na łuku bus wpadł w poślizg i zderzył się z jadącym z naprzeciwka tirem. Biały samochód którym podróżowali piłkarze został poważnie pokiereszowany. Zderzenie było tak silne, że już na miejscu zginęło trzech zawodników: bracia Kamil P. (22 lata) i Rafał (27 lat) oraz Patryk (18 lat). Po krótkim czasie w Wólce wszyscy już wiedzieli, że wielkosobotniego meczu nie będzie. Na stadionie była matka jednego z chłopców, która przyjechała popatrzeć na mecz syna. Po telefonie, natychmiast udała się do Weryni. Być może tliła się w nie jeszcze nadzieja, że to nie prawda, a jej syn żyje. Niestety, mogła tylko zidentyfikować ciało Patryka
– Była jego największym kibicem. W ogóle kobiety to największe ofiary tej tragedii. Czy może pan sobie wyobrazić, co przeżywa matka braci P.? Jej mąż, ojciec chłopców, kilkanaście lat temu zginął w wypadku samochodowym w Niemczech. Teraz został jej tylko Krystian, ale Bóg jeden wie, w jakim stanie opuści szpital – mówił wówczas dziennikarzom jeden z trenerów Stali Mielec, pierwszego klubu braci. Mariusz i Kamil O. niedawno założyli rodziny, a teraz osierocili maleńkie dzieci...- dodał.
Ci dwaj ostatni nie zginęli na miejscu Mariusz (25 lat) i Kamil O. (29 lat) zmarli dopiero p przewiezieniu do szpitala. Ten sądny dzień zabrała pięciu młodych wspaniałych ludzi. Piłkarzy, ojców, mężów, narzeczonych. W busie jechało trzech braci, w tym dwóch bliźniaków P. Dwójka z trójki rodzeństwa zginęła. Ciężką batalię o życie stoczył Krystian, który na szczęście z tego wyszedł. Chociaż do szpitala został przewieziony w stanie ciężkim, lekarze nie dawali wielkiej nadziei, jego obrażenia były rozległe. Przez wiele tygodni był w śpiączce, natychmiast ruszyły zbiórki na rzecz jego leczenia, o zdrowie Krystiana modlono się w całej Polsce. Żyje, nadal walczy.
Czytaj też: Piłkarze Wólczanki przygotowali hymn na cześć zmarłych kolegów. Dziś zostanie odegrany pierwszy raz
Werynia. Kierowca busa skazany
Kolejnym, który miał ogromne szczęście tego dnia był Damian. Usiadł obok kierowcy i to według biegłych uratowało mu życie. Chociaż trauma i pamięć o tym tragicznym zdarzeniu nie opuści go nigdy. Przeżył też kierowca Kamil H., On musiała zmagać się z ciężarem, którego nie powinien nieść nikt. Oprócz świadomości, że tego dnia to on prowadził busa, musiał zmierzyć się z wymiarem sprawiedliwości. Został skazany w dwóch instancjach na 1,5 roku bezwzględnego więzienia. Otrzymał też 3-letni zakaz prowadzenia pojazdów, oprócz tego musi zapłacić po 15 tys. zł zadośćuczynienia rodzicom jednej z ofiar. Wyrok jest prawomocny.
Tamta Sobota zmieniła życie nie tylko ośmiu rodzin, ale i całego sportowego świata. Piłkarzom Wólczanki hołd oddała cała piłkarska Polska, na czele z reprezentacją. Pogrzeby młodych mężczyzn gromadziły tłumy. Dzisiaj groby wszystkich ofiar przypominają o ich piłkarskiej pasji, a koledzy, którzy chodzą zapalić im znicz w duchu powtarzają "Panowie nie tak miał się zakończyć Wasz ostatni mecz"