Rodzeństwo malutkich borsuczków do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu trafiło jak miały zaledwie kilka dni. Ich mamę zabił samochód. Weterynarze zajmowali się malenstwami jak ich prawdziwa rodzicielka. Karmili borsuki kilkanaście razy na dobę, najpierw strzykawką, potem z butelki dla niemowląt. Ogrzewali je i dbali by Karolki dostały wszytko co niezbędne do życia. Maluchy rosły i stawały się coraz bardziej samodzielne. Na początku października zwierzęta były już na tyle dojrzałe, że można było je wypuścić. Weterynarz pojechał z nimi w odludne miejsce i pożegnał się ze swoimi podopiecznymi, które wychowywał od pierwszych dni życia. Zostawił borsuczkom trochę smakołyków i teraz zdane są już tylko na siebie. Karolki wróciły do swojego naturalnego świata.
Masz podobny temat?
Napisz do autora tekstu: