Ada to nie tylko lecznica dla zwierząt, to ogromny kompleks, w którym działa Centrum Adopcyjne Lecznicy Ada oraz Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Chronionych. Przy tym funkcjonuje też fundacja Ady. Wielokrotnie dokonywali oni niemożliwego i ratowali zwierzęta, którym nikt inny nie chciał pomóc. Teraz jako ośrodek położony najbliżej granicy z Ukrainą, postanowili pomóc zwierzętom, które ostały ranne, zapomniane lub o które nigdy nikt nie dbał. Jeżdżą, narażając swoje życie w samochodach wypełnionych karmą i lekarstwami dla zwierząt, a wracają autami wypełnionymi rannymi zwierzętami. W 25. dniu inwazji mieli już prawie 600 czworonogów. które udało się wyrwać z piekła wojny.
Zwierzęta z kulą w kręgosłupie, z innymi ranami postrzałowymi, psy ze sparaliżowanymi lub zmiażdżonymi łapami, po których przejechał ciężki sprzęt wojskowy, porzucone, chore, wystraszone. Czasem to zwierzęta bezdomne, czasem porzucone przez właścicieli, a czasem osierocone przez wojnę, bo ich pan został zabity od rosyjskich kul. W Ukrainie ciężko o lekarstwa i jedzenie dla ludzi. Zwierzęta są niestety na dalszym planie. Weterynarze z Lecznicy Ada w Przemyślu chcą im pomóc. Razem z zaprzyjaźnionymi organizacjami przywieźli już prawie 600 kotów i psów. Te, które były w dobrej kondycji, pojechały dalej. Ale wiele poranionych, zostało w przemyskiej lecznicy. W pocie czoła weterynarze pracują po 20 godzin na dobę. Pomimo ogromu pracy, chętnie opowiadają mediom z całego świata o tym, co dzieje się w lecznicy.
- Nie tylko CNN. Mieliśmy tu telewizje greckie, meksykańskie. One pokazują całemu światu ogrom krzywdy, który dotyka zwierzęta na wojnie. Teraz, kiedy dużo się o tym mówi, pomoc jest, ale to nie potrwa tydzień, dwa. Ważne żeby tę pomoc rozciągnąć w czasie - podkreślają weterynarze.
Zainteresowanie mediów sprawia pracującym w lecznicy radość. Ale nie dlatego, że marzą o rozgłosie. Daje im pewność, że świat nie jest obojętny na koszmar, który się dzieje. Dziennikarzy rozczula malutka kózka Saszka, czy psy. Weterynarze z Przemyśla wielokrotnie przewozili zwierzęta dla kogoś z Ukrainy do Polski. Ktoś często czeka na swojego czworonożnego przyjaciela, czasem Ukraińcy za pośrednictwem Ady "wysyłają" zwierzęta do znajomych w Polsce, a sami idą walczyć za swój kraj.
Każdy zwierzak to inna historia. Często straszna. Ludzie oddają psy do fundacji prosząc, żeby się zajęli ich przyjaciółmi, bo oni muszą walczyć. Praca weterynarzy jest tytaniczna. Sami rozładowują tony karmy, doposażają żołnierzy, zabierają chore zwierzęta i zajmują się nimi. Ta wojna to też piekło naszych mniejszych braci. Zwierzęta lepiej widzą czują, i słyszą. Dla nich wybuchy bomb są dużo straszniejsze niż dla ludzi. Tak nigdy nie powinno być.