Tragedia w Nowej Dębie wstrząsnęła nie tylko mieszkańcami Podkarpacia, ale całej Polski. W sobotę, 17 lutego, do szpitala trafiły trzy osoby z objawami zatrucia - dwie kobiety i mężczyzna. Niestety mężczyzna zmarł. Przyczyną okazały się swojskie produkty mięsne sprzedawaną przez małżeństwo na tutejszym targu, a dokładniej galareta garmażeryjna. Regina i Wiesław S., którzy sprzedawali wyroby, zostali zatrzymani przez policję i trafili do aresztu.
Ofiarą swojskich przysmaków z nowodębskiego targu okazał się 54-letni Iurii N., który wraz z rodziną uciekł z Ukrainy przed koszmarem wojny i znalazł bezpieczne schronienie w Polsce. Mężczyzna zatrudnił się w szpitalu w Nowej Dębie, gdzie uznawany był za sumiennego pracownika. Dyrekcja i pracownicy placówki nie mogą uwierzyć w śmierć swojego kolegi.
"Dla nowodębskiego Szpitala jest to niepowetowana strata, bowiem z Jego odejściem Szpital stracił sumiennego i pełnego poświęcenia w wykonywaniu swoich obowiązków pracownika. Pozostającej w smutku i żalu Rodzinie, a także Jego Przyjaciołom i Znajomym składamy wyrazy głębokiego współczucia oraz zapewniamy o naszym życzliwym o Nim wspomnieniu. Cześć Jego pamięci!" - czytamy we wzruszającym wpisie na stronie internetowej Szpitala Powiatowego w Nowej Dębie.
Regina i Wiesław S. mają zostać przesłuchani w poniedziałek, 19 lutego. Jak poinformował w rozmowie z WP.pl prok. Andrzej Dubiel, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu, wstępnie małżeństwu może grozić od 2 do 12 lat pozbawienia wolności, jednak jak podkreśla, jest za wcześnie, by wskazać na rzeczywisty wymiar kary, gdyż może się złożyć na niego wiele czynników.