O każdej porze roku i o każdej porze dnia widok jest inny, jednak zawsze tak samo bajkowy i zachwycający. Dzisiaj winiarz o swojej pasji opowiada z wielkim zaangażowaniem, ale, jak sam mówi, winnica to w jego życiu zupełny przypadek.
Krzysztof Stanisławczyk (48 l.) to człowiek wielu pasji, założyciel kilku biznesów i osoba, która twardo stąpa po ziemi, ale według jego dewizy życiowej: „marzenia nie po to są, żeby były, ale żeby się spełniały” i on robi to każdego dnia. Jeśli czegoś zapragnie, ciężko pracuje, aby to mieć. Winnicy nie pragnął, wyszło przypadkiem.
Zobacz też: Bandyci ostrzelali 23-letnią Zuzannę. Wstrząsające szczegóły strzelaniny w Rzeszowie
15 lat temu wraz z żoną Moniką kupili najbardziej zaniedbaną i zarośniętą chaszczami działkę na górze w Komborni. Niespełna 49 arów miało być miejscem z domkiem letniskowym, takim typowo wypoczynkowym. Oazą dla poprawi higieny psychicznej. Już wtedy widok stamtąd zapierał dech w piersiach. Horyzont malował się przepięknie i małżeństwo Stanisławczyków uznało, że dobrze mieć w takim miejscu mały domek rekreacyjno-wypoczynkowy i odpoczywać przy pracach związanych z pielęgnacją tego terenu. Zaczęli uporządkowywać działkę, która jest usytuowana na 456 metrze nad poziomem morza.
– To wysokość graniczna, jeśli chodzi o tę szerokość geograficzną. Chodzi o to, że im wyżej położona jest winnica, tym czas wegetacji jest krótszy. To dobre dla winorośli, o której wówczas kompletnie nie myślałem. Zanim na tej działce powstało to, co jest teraz, dostaliśmy od niej mocno „po plecach” – opowiada Krzysztof Stanisławczyk.
Prace na działce w Komborni trwały ok. siedmiu, ośmiu lat. Potem małżeństwo dokupiło kolejne 49 arów i na tej działce posadzono pierwsze 120 sztuk winorośli. O winnicy wówczas jeszcze nikt nie myślał. Miało być na sok z winogron, żadnych wielkich planów. Po kilku wizytach okolicznych producentów wina z Jasła, dzisiejszy winiarz dostrzegł, że jego działka jest faktycznie idealna na winnicę. A według niego 80 proc. sukcesu winnicy to dobra lokalizacja. Składa się na to kilka rzeczy. Musi ona być nachylona na południe, albo na południowy zachód, tak jak jest Winnica Widokowa. Dodatkowo nachylenie na tym terenie to aż 20 stopni. To powoduje, że nachylenie promieni słonecznych jest do 80 proc. większe niż gdyby posadzić taką winnicę na poziomym terenie. W dodatku słońce „wygrzewa” te rośliny od wschodu do zachodu i tzw. punkt rosy jest krótszy, czyli rosa później wchodzi na roślinę i szybciej z niej schodzi. Takie warunki powodują, że winnica jest dużo mniej narażona na wszystkie choroby odgrzybowe. Natura sama dba o „zdrowie i dobrą kondycję” roślin.
Jeśli odwiedzimy winnicę i będziemy mieć szczęście go spotkać, to na pewno dowiemy się wszystkiego co chcemy wiedzieć o winie, winnicy i miejscu, które mu skradło mu serce. Prawdopodobnie już na majówkę w przeszłym roku będzie możliwość wynajęcia jednego z trzech właśnie powstających domków, które są usytuowane tuż przy winnicy, by móc tam spędzić niezapomniane chwile. Popracować na winnicy, zakosztować lokalnych smaków i delektować się komborskim winem z widokiem na znaczną część Podkarpacia, w dodatku tą najbardziej malowniczą.
Polecany artykuł:
– Kolejną rzeczą, która ułatwia nam prowadzenie winnicy, jest fakt, że na naszym winnym polu mamy takie specyficzne obniżenie terenu. Ta przysłowiowa dziura sprawia, że mróz ma gdzie zejść, bo zimne powietrze schodzi do dołu i tym samym chronimy nasze winorośle. W dodatku z najbardziej newralgicznych stron mamy las, który ochrania nas zimą, by zimne powietrze bezpośrednio nie mroziło roślin. To taki naturalny bufor. To wszytko sprawia, że mamy warunki idealne do prowadzenia winnicy – wyliczał winiarz.
Oprócz wszystkich naturalnych aspektów jednym z najważniejszych jest widok. Mieszkańcy śmieją się, że gdyby nie góry, widzieliby węgierski Tokaj, który jest oddalony o ok. 140 km w linii prostej od Komborni.
Gdy Krzysztof Stanisławczyk zorientował się, że może i modrzewie nie chcą rosnąć na jego działce, ale winorośl jak najbardziej, postanowił to wykorzystać i tak zaczęła rosnąć Winnica Widokowa w Komborni. W 2022 roku ma ok. 20 tys. roślin posadzonych każda o ok. 97 cm od siebie. Zadbanych i pielęgnowanych każdego dnia. Uprawiana bez nawozów sztucznych, a żeby rośliny dały to czego chce od nich winiarz w sezonie od połowy lutego do mniej więcej końca listopada, każda jest przynajmniej dziewięć razy dotknięta, przycinana i doglądana, by w konsekwencji można było z każdej winorośli wykonać ok. pół litry wina.
W Winnicy Widokowej ok. 75 proc. towaru końcowego to wino białe, ok 25 proc. to wino czerwone, a z tego jeszcze ok. 10 proc. to wino różowe. W przyszłości Stanisławczykowie chcą robić jeszcze tzw. wino frizzante. To należy do kategorii win musujących, często określanych jako „półmusujące”. To delikatnie wino, które stanowi alternatywę dla trunków mocnych musujących. Ma łagodny smak i jest bardzo orzeźwiające.
Winnicą zajmuje się cała rodzina. Pan Krzysztof dba o to co na polu, pani Monika nadzoruje cały proces fermentacji i rozlewania. Dwie córki Natalia i Weronika coraz bardziej wdrażają się w winną pasję i z ogromną radością pomagają w sprzedaży i promocji lokalnego biznesu oraz funkcjonowaniu od strony formalnej. W rodzinnym gospodarstwie jest też pies Brexit, który razem z winiarzem biega po winnicy, dogląda roślin i jeździ na traktorze. W każdej butelce otrzymujemy troszkę pasji tej rodziny, ich miłości do siebie i do wina, trochę owoców z ich winnicy, słońca, które im świeci nad polem i dobrego smaku, który wszyscy mają. Wszystko zamknięte w butelce z unikalnym szklanym korkiem.
Delektując się każdym kieliszkiem ich wina, bierzemy łyk ich pracy, cierpliwości, samozaparcia i chęci tworzenia oraz determinacji w spełnianiu marzeń. Przy okazji możemy robić to obok pięknego domu rodziny Stanisławczyków, który jest tuż nad winnicą, z najpiękniejszym z możliwych widoków. Opcji jest kilka, wino można pić w najbardziej malowniczym miejscu na tarasie widokowym nad polem winnym, nad którym rozciąga się bezkres horyzontu, trochę wyżej na leżakach ustawionych na trawie lub w lokalu pod dachem z widokiem na wszystko.
Zobacz też: Ocean kwiatów na grobie pięknej druhny. Pożegnano truckerkę Dominikę
Winiarz szeroko opowiada o procesie fermentacji, o samym tworzeniu ich win, o tym kiedy owoce najlepiej zbierać, jak szybko to robić, jak są oddzielane od szypułek, z jaką starannością rozdrabniane i gdzie leżakują, aż można z nich tworzyć dalej. To cały magiczny proces, a czarowaniem w domu Stanisławczyków zajmuje się pani Monika, która ma największą wrażliwość i dokładność. Zanim wypijemy białe wino, od zerwania owocu musi minąć minimum półtora miesiąca. Potem najlepiej usiąść z butelką na osłoniętym tarasie. Wino czerwone powstaje w zupełnie innym procesie. W tym rodzaju alkoholu ważny jest proces leżakowania w dębowych beczkach. Wówczas napój nabiera aromatów wanilii i orzechowości. W tym czasie wino też fermentuje.
– Wtedy mówimy, że to piją anioły – uśmiecha się winiarz. – W tym procesie ucieka bardzo dużo wina, ale tak musi być. To część rytuału przygotowania. Z aniołami też trzeba się podzielić!
Krzysztof Stanisławczyk zaznacza, że w życiu wszystko, co robimy, jest kwestią naszych wyborów. On wybrał Winnicę Widokową i chociaż wszystkich domowników kosztuje to mnóstwo pracy, bo po kilkanaście godzin na dobę, to robią to z ogromną radością, gdyż, jak twierdzi winiarz, wino jest dobre kiedy ludziom smakuje, a nie kiedy dostaje medale, bo nie sztuką jest sprzedać komuś jedną butelkę. Sztuką jest, by ktoś konkretnie po to wino wrócił.
– Na winie nie trzeba się znać, ważne, żeby nam smakowało. Jak nam smakuje, to już się na nim poznaliśmy i to wystarczy, żeby wino pić i się tym delektowaniem cieszyć – zaznacza.
Winnica Widokowa, chociaż jest młodym miejscem, ma już mnóstwo swoich wiernych gości z całej Europy, którzy zachwycają się nie tylko winem, ale i widokiem. Krzysztof Stanisławczyk co roku wprowadza nowe możliwości. Do winnicy można przyjechać i miło spędzić czas z widokiem, który na długo zostanie w naszej głowie, można też skorzystać z oferty „WINO POD GWIAZDAMI” i pół nocy podziwiać rozświetlone niebo nad Kombornią, pić wino i kosztować serów od lokalnych producentów, można wynająć ten piękny teren na różne uroczystości, można się też zakochać w tym widoku, ale trzeba będzie tam wracać. Wszak Winnica Widokowa to miejsce dla każdego, kto szuka chwili odpoczynku w pięknych okolicznościach przyrody.
Polecany artykuł:
– To taki nasz mały raj na Ziemi. Znajduje się na wzgórzach podkarpackiej miejscowości Kombornia, a degustacjom tworzonego przez nas wina towarzyszy widok na przepiękną panoramę: od słynnych Bieszczadzkich Połonin aż po rozświetlone po zmroku podkarpackie miasta i miasteczka, takie jak Iwonicz-Zdrój, Krosno czy Jedlicze. Widokowa znajduje się na wysokości 470 metrów nad poziomem morza, dlatego można u nas podziwiać widok na Pogórze Gorlickie, a przy sprzyjających warunkach nawet dostrzec dalekie Tatry. Horyzont, który stanowi tło naszej winnicy, w sumie ma długość ponad 100 km. Nasi bliscy zwykli mówić, że Widokowa to miejsce „wyjątkowo wyjątkowe”. Odwiedźcie nas, a sami zobaczycie, dlaczego – zachęca winiarz.