Pawłosiów. Nawałnica zabrała im wszystko
To był koszmar! W piątek 18 kwietnia nad Podkarpaciem przeszła niszczycielska nawałnica. Jednymi z najbardziej poszkodowanych są mieszkańcy niewielkiej miejscowości Pawłosiów, gdzie lokalna droga zmieniła się w rzekę. Podczas przejścia fali uderzeniowej woda wdzierała się do domostw każdym otworem.
- Babcia zadzwoniła, że woda wlewa się do kuchni przez okno. Wraz z tatą i z bratem przyjechaliśmy na miejsce, ale było za późno. Było około 80 centymetrów wody. Babcia zdążyła wyjść z mieszkania, ale ciocia z kuzynką zostały uwięzione. Pomogłem im się wydostać. Tylko dom babci i cioci jest w tak koszmarnym stanie. Tu zrobiła się niecka - mówi reporterce "Super Expressu" Bartosz Kociuba.
Dom pani Anny i pani Teresy nie nadaje się do zamieszkania.
- Zostało nam tylko to, co mamy na sobie. Wszystko jest do wyrzucenia. Nie mamy kompletnie nic. Ledwo zdążyłam oknem uciec. To była jedna fala uderzeniowa. Nikogo nie było z gminy, strażacy tylko jeździli tam i z powrotem - opowiada pani Teresa Moskal, i dodaje: - To nie będą wesołe święta, po tym co się stało. Sama pani widzi. Teraz potrzebujemy wszystkiego! A pogody przede wszystkim
Czytaj dalej pod materiałem wideo.

Dobrze, że nawałnica przeszła za dnia
- W nocy mogło być gorzej. Tak to za dnia można było coś uratować. Od godziny 16 wszyscy byli na nogach. Jak przyjechałem do babci i wody miałem po pas, płynęła drogą. Przepusty były pozatykane, strażacy je odetkali i zaczęła woda spływać. Woziliśmy worki z piaskiem, uzupełnialiśmy razem ze strażą. Z wozów nie bardzo chcieli wychodzić Mieszkańcy organizowali koparki, worki, pisak - opowiada wnuk.
Bezradni wobec szalejącego żywiołu byli również ich sąsiedzi. W domu pana Jacka Maciąga zalało piwnicę, w której znajdowało się auto i sprzęty ogrodnicze.
- Grad, chwila nawałnicy, później oczekiwanie, bo nagle okazało się, że idzie bardzo duża fala. Myśleliśmy, że mamy wszystko za sobą, a tu nagle kulminacja. Woda wdzierała się do budynków wszystkimi możliwymi drogami. Zalało nam całą piwnicę, samochód, sprzęty - relacjonuje. - Pomagali nam strażacy z OSP i PSP oraz sołtys. Byli też ochotnicy i Wojska Obrony Terytorialnej. To są pierwsze tak tragiczne święta - dodaje ze smutkiem.
Wszyscy poszkodowani mieszkańcy znaleźli tymczasowe schronienie u swoich rodzin.
Trwa usuwanie skutków podtopień
Strażacy z OSP i PSP od wczoraj pracują bez wytchnienia. Drogi zalane są szlamem, z domów trzeba powynosić zniszczone sprzęty.
- Każdy kto ma zdrowe ręce i chęci do pracy jest potrzebny. Przyjechało dużo prywatnych przedsiębiorców z koparkami i dużymi przyczepami. Też pomagają przy usuwaniu skutków nawałnicy - opowiada Mariusz Kiper z OSP w Rokitnicy.