Do tego tragicznego zdarzenia doszło 19 czerwca 2024 roku w Pruchniku pod Jarosławiem. Policjanci którzy przyjechali na miejsce zdarzenia zastali 45-letniego mężczyznę z raną kłutą, bez oznak życia. W jego domu przebywała partnerka 38-letnia Ewelina M., która wcześniej spożywała alkohol z konkubentem i ich wspólnym znajomym. Zespół karetki pogotowia, który pojawił się na miejscu stwierdził zgon Jana D. Policja od razu rozpoczęła śledztwo dotyczące zabójstwa.
- Na miejsce została skierowana grupa dochodzeniowo-śledcza wraz z technikiem kryminalistyki. W czynnościach uczestniczył prokurator. Funkcjonariusze przeprowadzili oględziny miejsca zdarzenia, zabezpieczyli ślady i wykonali dokumentację fotograficzną –informowała tuż po zdarzeniu asp. szt. Anna Długosz z podkarpackiej policji.
Niezwłocznie po tragedii zatrzymano dwoje mieszkańców Pruchnika, to Ewelina M., partnerka zabitego Jana D., oraz 19-letniego mężczyznę, który miał spożywać alkohol razem z 45-latkiem i 38-latką.
Zabójstwo w Pruchniku. Sąsiedzi opowiadają o awanturach
Sąsiedzi domu, w którym doszło do zbrodni nie mieli dobrego zdania o kobiecie, która bardzo szybko stała się podejrzaną o zabójstwo swojego partnera, chociaż początkowo próbowała zrzucić winę na inne osoby. Ich znajomi mówili nam, że zmarły 45-latek był spokojny i przyjazny, chociaż lubił wypić. Pracował na budowach, zwykle wyjeżdżał w poniedziałki i wracał do domu w piątki. Mieszkał w domu z bratem na parterze, a partnerka (zatrzymana 38-letnia Ewelina M.) mieszkała na piętrze w pokoju. O ile o zmarłym mężczyźnie sąsiedzi wypowiadali się dobrze, nie szczędzili słów krytyki nad 38-latką.Z informacji, które nam przekazali wynika, że kobieta często miała robić awantury, a podczas nieobecności 45-latka spotykać się z innymi mężczyznami w parku lub w swoim pokoju. Para doczekała się piątki dzieci, ale zostali pozbawieni opieką nad nimi. (Dzieci są w wieku od 5 do 15 lat). Najmłodsze z dzieci zostało zabrane kobiecie tuż po narodzinach w szpitalu. Jak mówią nam mieszkańcy Pruchnika, dzieci miały chodzić po wsi głodne i zaniedbane. Ewelina M. nie pracowała, a czas miały jej zabierać alkohol oraz spotkania z mężczyznami. Kobieta w sądzie zeznała, ze utrzymywał ją wyłącznie partner tj. Jan D.
Sąsiedzi zdradzali, że awantury w domu Jana D. pomiędzy nim, a partnerką były na porządku dziennym. Podobnie miało być felernego popołudnia, kiedy kobieta miała dźgnąć nożem mężczyznę.
Ewelina M. stanęła przed sądem
W środę 4 grudnia 2024 roku przed Sądem Okręgowym w Przemyślu ruszył proces Eweliny M., oskarżonej o zabójstwo 45-letniego partnera. Kobieta odmówiła składania wyjaśnień, ale przyznała się do zarzucanego jej czynu i wyraziła skruchę nad tragedią do której doszło. Sędzia prowadzący rozprawę, Dariusz Jurjewicz odczytał zeznania oskarżonej, które składała przed policją i prokuratorem. Z ich treści wynikało, że kobieta, wraz ze swoim partnerem i znajomym mieli wspólnie spożywać alkohol. Oskarżona miała również podkreślić w zeznaniach, że zdaje sobie sprawę, że alkohol odgrywa w jej życiu fundamentalne znaczenie i przez jego nadmierne spożywanie odebrano jej dzieci. Kobieta miała też zasugerować, że chciałaby kiedyś w przyszłości poddać się leczeniu tego uzależnienia. Ostatniego dnia, jaki spędziła na wolności – piła. W zeznaniach podała, że znajomy, który wyszedł po spożyciu wódki, miał wrócić i kontynuować libację alkoholową, dlatego Ewelina M. poszła do kuchni i zaczęła kroić pomidory, które miały być przekąską do spożywanego trunku. 38-latka twierdziła, że podczas krojenia warzyw Jan D. zaczął robić jej wymówki i sugerować, że ich znajomy od kieliszka nie jest osobą mile widzianą w jego domu, gdyż mi.in. „rozpija Ewelinę M.”
- Szybkim krokiem szedł w moim kierunku. Wyglądało to tak, jakby mnie chciał złapać za włosy dwoma rękami. Ja trzymałam nóż, którym kroiłam pomidory, jak zobaczyłam jak idzie w moją stronę, to podniosłam nóż do góry prawą ręką, chcąc go przestraszyć. Jednak on ciągle szedł w moim kierunku i ja zapchnęłam się ręką i niechcący trafiłam go w okolice lewego obojczyka- miała zeznać kobieta- Ja nie chciałam mu zrobić krzywdy. Myślałam tylko, że delikatnie go drasnęłam w ramię. Janek zaczął krzyczeć, żeby zadzwonić na pogotowie, co niezwłocznie zrobiłam. Janek mnie prosił, żebym mu pomogła, dlatego wyciągnęłam nóż z niego i zaczęłam mu tamować krew ręcznikiem- mówiła Ewelina M.
Kobieta miała zeznać również, że nie chciała zabić Jana D., gdyż go kochała. 38-latka przyznała również, że w dniu tragedii po badaniu alkomatem wyszło, że miała 3 promile alkoholu, a kolega który pił z nią i jej partnerem, 2 promile. W dniu rozpoczęcia procesu, przed sądem zeznawali również świadkowie zdarzenia. Ewelinie M. grozi dożywocie.