Zakręt w Jamnicy cieszy się bardzo złą sławą. Chociaż na drodze wykonano wszystkie możliwe zabezpieczenia wielu kierowców, zwłaszcza młodych i niedoświadczonych nie szanuje tego miejsca. Dziewiętnastolatek z powiatu stalowowolskiego, który w niedzielę 3 stycznia jechał tym odcinkiem drogi też musiał mocno przekroczyć prędkość i nie opanował auta. Swoją przejażdżkę w trudnych warunkach, bo padał marznący deszcz i było już po zmroku zakończył na drzewie. Niestety tam też zakończyła się jego ziemska wędrówka. Dziewiętnastoletni kierujący pojazdem w wyniku licznych obrażeń wewnętrznych i krwawienia poniósł śmierć na miejscu. W swojej ostatniej drodze podróżował sam.
-Strażacy musieli użyć 3 zestawów hydraulicznych do wydobycia ciała kierowcy z wraku pojazdu. Siła uderzenia był na tyle duża, że silnik samochodu wypadł z karoserii- informowali strażacy z OSP Grębów.
Chłopak mieszkał niedaleko, znał ten zakręt, znał też jego zdradzieckie oblicze. Może nawet znał kogoś z tych młodych ofiar, które zginęły tam przed nim. Po obu stronach drogi stoi szereg krzyży wspominających głownie młodziutkich, głodnych życia ludzi. Często nastolatków, którzy prawo jazdy mieli od roku czy dwóch. Oni zapomnieli, że samochód to nie puszka chroniąca od śmierci. Dopiero raczkowali na drogach, uczyli się jeździć. Chociaż często wsiadali za kółko z przekonaniem, że są świetnymi kierowcami. Może zgubiła ich pewność siebie, może brawura, a może coś bardziej prozaicznego, z lasu wybiegła zwierzyna, zadzwonił telefon, albo alkohol?
W niedzielę, na początku 2021 roku, gdy życie na zakręcie w Jamnicy stracił kolejny młody niedoświadczony kierowca, który nie opanował samochodu warunki pogodowe były złe, było po 18.00 zapadł zmrok. Jeździło się ciężko, nie było powodu, żeby pędzić, bo czasem taki błąd kosztuje życie. Tym kilkunastu ofiarom, których krzyże stoją przy tym zakręcie nic już nie pomoże. Swoje ostatnie słowa wypowiadali w Jamnicy na skraju lasu, zazwyczaj ostatnie co widząc to gruby pień drzewa przed maską . Niestety krzyże stoją nieme. Nie krzyczą, żeby zwolnić. Kierowcy w tym miejscu przyzwyczaili się do prędkości. Każdy uważa, że pokona ten zakręt, że jak zwykle nic się nie stanie. Ci młodzi ludzie też tak uważali i już nie śmieją się z kolegami, nie ściskają drugiej połówki za rękę, nie przychodzą do mamy na obiady, ich już nie ma.
Dwa dni po ostatnim tragicznym wypadku w tym miejscu byliśmy tam. Nic już nie przypomina o wraku samochodu roztrzaskanym na drzewie i młodym człowieku wyciętym z samochodu. Przy drodze leżą tylko plastiki z rozbitego auta i widzimy rozjechane pobocze. Nie mogą tego dostrzec pędzący kierowcy, którzy tam jadą dość szybko. Nie szanując powagi tego miejsca. Do następnego śmiertelnego wypadku na zakręcie w Jamnicy...
Masz podobny temat? Napisz od autora tekstu: [email protected]