Minęły ponad dwa lata od tych tragicznych wydarzeń w Zdziechowicach Drugich. Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł po 12 miesiącach od śmierci Jadwigi K. przed sądem Okręgowym w Tarnobrzegu. 8 marca br. Sąd Apelacyjny w Rzeszowie zdecydował o uprawomocnieniu się kary wydanej w pierwszej instancji. Cały proces toczył się z wyłączeniem jawności. Ciało kobiety, której korpus rozczłonkowano, a głowę spalono w piecu nie dało wystarczających dowodów, aby skazać Romana S. na długoletnie więzienie.
Przypomnijmy, do dramatycznych zdarzeń doszło 10 stycznia 2021 roku w Zdziechowicach Drugich pod Stalową Wolą. Roman S. i Jadwiga K., mimo dużej różnicy wieku, byli parą. Niestety, oboje nadużywali alkoholu. Problemem w ich związku była też przemoc. Mężczyźnie po alkoholu, lub pod wpływem środków odurzających zdarzało się uderzyć swoją partnerkę. Jadwiga doznawała obrażeń, ale mimo tego ciągle pomieszkiwała w domu partnera i jego ojca. Na początku 2021 roku w dobrze znanym policji domu miała miejsce kolejna libacja alkoholowa. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, jak tragiczny będzie jej finał...
Zdziechowice Drugie. Pijacka libacja
Alkohol spożywała Jadwiga K. oraz Roman S. Do tego ojciec oskarżonego, Marian oraz kolejny oskarżony, Piotr K. Po godzinie 15.00 doszło do awantury ojca z synem. Na miejscu interweniowała policja. Ostatecznie sprawę udało się załagodzić i mundurowi po sporządzeniu notatki mogli odjechać. Pijany Marian postanowił wyjść z domu, żeby nie prowokować agresywnego syna. Pozostali uznali, że pijacką libację można kontynuować.
Jak wiadomo, po alkoholu wzmagają się potrzeby fizjologiczne. Jeden z uczestników, Piotr K., wyszedł załatwić je na podwórko. Jadwiga K. niestety była już tak upojona, że zsikała się do łóżka. 34-letni partner kobiety zdenerwował się i w złości uderzył kobietę nieustalonym tepokrawędziastym narzędziem – jak wykazało śledztwo. Prokuratura podejrzewała, że mogła to być łopata. 66-latka została uderzona w brzuch i okolice pośladków. Potem rozsierdzony Roman S. miał wyrzucić kobietę z domu. Wypchnął ją na podwórko.
Jadwiga K. uderzyła głową o schody. To jednak nie zabiło 66-latki. Podniosła się i zaczęła płakać. Kobieta miała na sobie tylko koszulę, na zewnątrz był jeden stopień Celsjusza. Kobieta była pijana. W takim stanie miała pójść do pobliskiej stodoły. Piotr K. wrócił do swojego domu. Wszystko, co wydarzyło się później, jest mniej jasne. Roman S. twierdził, że wrócił po kobietę, żeby zabrać ją do domu, ale ta już nie żyła.
Poćwiartował ciało Jadwigi
34-latek miał się tak przerazić śmiercią swojej partnerki, że chwycił za siekierę i piły, aby poćwiartować ciało Jadwigi K. Następnie miał wymyślić, że spali zwłoki. Do pieca najpierw trafiła głowa z włosami oraz inne kluczowe organy. To sprawiło, że biegli sądowi nie mogli wskazać dokładnie obrażeń kobiety, ani co było przyczyną zgonu. Jak ustalono w śledztwie, część popiołu ze spalonych zwłok nieświadomy niczego ojciec Romana S. rozsypał na podwórzu. Część popiołu oraz niespalone kości 34-latek ukrył w jednym z uli w ogrodzie i tam je znaleziono. Ukryte zamrożone fragmenty ciała czekające na spalenie znaleziono również w kombajnie zbożowym w pobliskiej stodole.
Policjanci pracowali na działce klika dni
Sprawa wyszła na jaw, gdy tydzień później Piotr K. odwiedził Romana S. i zapytał go, gdzie podziewa się Jadwiga K. Tamten powiedział mu, że ją zabił. Piotr K. słysząc to, poszedł do sklepu i poprosił właścicieli, by zawiadomili policję. Według sądu nie ma żadnych podstaw do twierdzenia, iż wcześniej Piotr K. mógł przypuszczać, że Jadwidze K. po wydarzeniach 10 stycznia coś złego się stało. Gdy tylko usłyszał od Romana S. o śmierci kobiety, powiadomił właścicieli sklepu. Dlatego też sąd uniewinnił mężczyznę od stawianego mu zarzutu, czyli niepoinformowania organów o przestępstwie.
Wyrok w sprawie śmierci Jadwigi
Śledczy kilka dni pracowali na działce w Zdziechowicach Drugich. W poszukiwaniach szczątków kobiety uczestniczył pies. Jednak całego ciała zamordowanej nie skompletowano. Jak poinformował w środę PAP rzecznik Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie sędzia Zygmunt Dudziński prokuratura w apelacji (co zdarza się niezwykle rzadko) zmieniła zarzut z ciężkiego uszczerbku na ciele Jadwigi K. na zabójstwo z zamiarem ewentualnym i wniosła o zmianę wyroku oraz uznanie oskarżonego za winnego zabójstwa. Jednak sąd odwoławczy nie przyjął argumentacji prokuratury, uznając, że brak jest dowodów na takie sformułowanie czynu i w całości utrzymał wyrok sądu I instancji 5 lat pozbawienia wolności. Sędzia Dudziński wyjaśnił, że Sąd Apelacyjny uznał Romana S. winnym popełnienia czterech czynów: spowodowanie obrażeń ciała Jadwigi K. przez szarpanie, bicie rękami po ciele i co najmniej siedmiokrotne uderzenie jej twardym tępokrawędzistym, nieustalonym narzędziem, za co otrzymał karę jednostkową 1 roku więzienia.
Drugi czyn, za który S. został skazany przez SA w Rzeszowie to pozostawienie nietrzeźwej kobiety, bez odpowiedniego ubrania i z rozbitą głową na zimnie, co naraziło ją na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu lub nawet utratę życia i za to wymierzył mu karę jednostkową 2,5 roku więzienia. Za znieważenie zwłok poprzez ich poćwiartowanie i spalenie sąd skazał go na 2 lata pozbawienia wolności. Czwarty czyn, za który został skazany to pobicie Jadwigi K. pół roku wcześniej, przed wydarzeniami ze stycznia 2021. Za co otrzymał 1 rok pozbawienia wolności. I za te wszystkie czyny Sąd Apelacyjny w Rzeszowie wymierzył mu karę łączną pięciu lat pozbawienia wolności. Wyrok jest prawomocny. Stronom przysługuje kasacja do Sądu Najwyższego.