– Mama niedosłyszy, cierpi na tarczycę, drażliwość jelita, ma poważne problemy z kręgosłupem. Niedawno zoperowali jej staw biodrowy i od tego czasu nie może chodzić, bo drętwieje jej noga. A czeka ją kolejna operacja, tym razem prawego biodra. Do tego torbiele na nogach, problemy z kolanami, przepuklina, chore serce... Z każdym rokiem przybywa jej dolegliwości - załamuje ręce córka Anna Szymańska (35 l.).
Dwa i pół roku temu ZUS orzekł, że pani Kazimiera jest niesprawna i przyznał jej zasiłek pielęgnacyjny w wysokości 208 zł miesięcznie. Potem kobieta jeszcze dwukrotnie stawała przed lekarzem orzecznikiem i za każdym razem zasiłek przyznawano. Gdy więc w lipcu tego roku miała stanąć po raz trzeci, była pewna, że to formalność. Jakże się myliła! Tym razem ZUS uznał, że jest zdolna do samodzielnej egzystencji i zasiłek odebrał.
- Te pieniądze były na leki. Naprawdę ciężko związać koniec z końcem jak ma się 760 zł emerytury! Nie wiem, jak teraz będę żyć - mówi ze łzami w oczach.
Wojciech Dyląg, rzecznik rzeszowskiego oddziału ZUS, ma dla pani Kazimiery tylko jedna radę: może się od decyzji odwołać, koniecznie w ciągu 14 dni od otrzymania orzeczenia. No cóż, widocznie nigdy nie był przykuty do łóżka, a za swoje rady dostaje pewnie więcej niż 760 zł miesięcznie
Masz podobny temat?
Napisz do autora tekstu: