Zenon Słotwiński jest taksówkarzem od 30 lat. Woził różnych ludzi, ale to szalony dzieciak mógł go wykończyć. Karol D. wsiadł do jego taksówki na ul. Gdańskiej w Zabrzu, chciał, żeby go zawieźć w okolicę skateparku na Heweliusza. Zapłacił z góry. - Po drodze mówił, że ktoś go śledzi. Powiedział, że z Heweliusza zabierze go ojciec – opowiada Zenon Słotwiński.
Dojechali na miejsce. Mijały minuty, a ojciec się nie pojawiał. Pan Zenon zaproponował nastolatkowi, że zostawi go na pobliskiej stacji benzynowej. Nie wiedział, jaką furię tym wywoła. - Przyłożył mi do szyi nóż. Potem zaczął zadawać ciosy. Zacząłem tracić świadomość. Chciałem uciec, ale mnie trzymał, bo nie mogłem się ruszyć. Przez głowę przelatywały mi rożne myśli. Przed oczami stanął mi mój roczny wnusio – mówi wspomina taksówkarz.
Polecany artykuł:
Zabrzanin stoczył z nastolatkiem walkę o życie. Zaczął gryźć chłopaka, wytrącił nóż z jego ręki. Udało mu się wydostać z auta. - Wyciągnąłem telefon. Palce ślizgały się po zamazanym krwią ekranie. Zadzwoniłem po pomoc – mówi taksówkarz.
Szybko zjawili się koledzy pana Zenona z korporacji taksówkarskiej oraz policja. Karol D. nie próbował uciekać. - Zatrzymany nastolatek był trzeźwy, próbka jego krwi została wysłana na badania, które wykażą czy był pod wpływem innych środków odurzających. Na razie został umieszczony w schronisku dla nieletnich na trzy miesiące. Ma tam być poddany obserwacji. Potem sąd zdecyduje, czy będzie odpowiadał za swój czyn jak dorosły. Wtedy może usłyszeć zarzut usiłowania zabójstwa – mówi sierż. szt. Sebastian Bijok z zabrzańskiej policji.