Jak relacjonuje Komenda Policji w Bielsku-Białej zdarzenie miało miejsce pod koniec lutego. 17-latek zadzwonił do matki. Powiedział, że się zabije. Kobieta poszła do Komisariatu Policji w Kobiernicach i zgłosiła zaginięcie syna. Dyżurny od razu uruchomił procedurę i w poszukiwania zaangażował wszystkie policyjne patrole z Bielska-Białej, gdyż tam syn kobiety miał być widziany ostatni raz.
Czytaj koniecznie: 26-latek leżał z rwą kulszową na ulicy przed szpitalem. Pomocy nie doczekał. "Mieliśmy pacjenta z COVIDEM"
Telefon kobiety przejął aspirant Jarosław Dwornik. To dzięki niemu finał tej sprawa zakończyła się pomyślnie. - Matce zaginionego podczas zgłaszania zaginięcia u dyżurnego kobiernickiego komisariatu, udało się nawiązać telefoniczną rozmowę ze zdesperowanym nastolatkiem. Komórkę przekazała aspirantowi Jarosławowi Dwornikowi, który zaczął z nim rozmawiać. Mundurowy z Kobiernic ma spore doświadczenie w tego rodzaju akcjach ratowniczych, ponieważ jest Dowódcą Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej OSP w Międzybrodziu Bialskim. Dyżurny uspokajał chłopaka oraz dowiedział się którędy i dokąd zmierza. Jednocześnie policjant przekazywał wszystkie zdobyte informacje dyżurnemu komendy, który zawiadywał patrolami, kierując ich w ślad za desperatem - podaje bielska komenda.
Potrzeba było dwóch godzin rozmowy przez telefon, aby zdobyć zaufanie chłopaka. Policjantowi udało się tego dokonać, 17-latek zdradził, w jakim miejscu się znajduje. Na miejsce natychmiast zostali wysłani policyjni wywiadowcy. Znaleźli chłopaka. Był cały i zdrowy. 17-latek został zbadany przez zespół pogotowia ratunkowego, którego lekarz zdecydował o przewiezieniu go do Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej.