Jak przekazała gazeta.pl, Prokuratura Okręgowa w Częstochowie, która prowadzi sprawę 8-letniego Kamilka, w środę, 10 maja odbędzie się sekcja zwłok chłopca. Po uzyskaniu wstępnych wyników sekcji, prokuratura zdecyduje o zmianie zarzutów, jakie przedstawiła matce chłopca i jego ojczymowi.
Gdy pod koniec marca bestialsko maltretowany Kamil z Częstochowy trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, wszyscy mieli nadzieję, że 8-latek wyjdzie z tego. Niestety. Choć rany oparzeniowe się zagoiły, chłopiec niewydolność wielonarządową organizmu. Jak przekazało GCZD, niewydolność wielonarządowa była spowodowana chorobą oparzeniową i ciężkim zakażeniem organizmu, spowodowane rozległymi, długo nie leczonymi ranami oparzeniowymi.
Kamilek zmarł w poniedziałek, 8 maja. Informację o śmierci maltretowanego chłopca przekazał szpital. - Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny. Nie miał świadomości gdzie jest, ani co go spotkało. Ani przez chwilę nie cierpiał - przekazał personel szpitala.
Jak przekazał gazeta.pl, prokurator Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, prokurator polecił szpitalowi zabezpieczenie ciała chłopca, w celu wykonania sekcji zwłok. Odbędzie się ona 10 maja w w Zakładzie Medycyny Sądowej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Sekcja zostanie przeprowadzona przez specjalistów z udziałem prokuratora i policyjnego technika kryminalistyki.
Gdy tylko wstępne wyniki sekcji zwłok dotrą do prokuratury, ta będzie podejmować decyzje związane ze zmianą zarzutów 27-letniemu Dawidowi B.,ojczymowi chłopca, który w tej sprawie usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa, a także maltretowania ze szczególnym okrucieństwem. Zmiana zarzutów będzie dotyczyła także 35-letniej Magdaleny B., matki chłopca. Prokuratura postawiła kobiecie zarzut narażenia syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, a także współsprawstwa.
W toku toczącego się śledztwa ustalono, że 27-letni Dawid B., przypalał Kamilka papierosem, rzucił go na rozpalony piec węglowy i polewał wrzątkiem. Chłopczyk miał także nieleczone złamania kończyn. Jego gehennę przerwał biologiczny ojciec, który wezwał pogotowie i policję.