Stan zdrowia 8-letniego Kamilka wciąż jest bardzo ciężki. Lekarza walczą o jego życie od 16 dni
Zmaltretowany, brudny, z połamanymi kończynami i oparzeniami trzeciego stopnia, które objęły 25 procent ciała. W takim stanie 3, kwietnia trafił śmigłowcem 8-letni Kamil z Częstochowy do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Lekarze wprowadzili chłopca w śpiączkę farmakologiczną i podłączyli do aparatury.
Do skatowania chłopca przyznał się jego ojczym, 26-letni Dawid B.. Prokuratura postawiła mężczyźnie zarzut usiłowania zabójstwa, a także maltretowania Kamilka ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna miał przypalać chłopca papierosem, rzucić go na rozpalony piec oraz polewać wrzątkiem. Zarzuty usłyszała także matka chłopca, Magdalena B., oboje decyzją sądu trafili do aresztu. Zarzuty usłyszała także ciotka chłopca, która z jego i swoją rodziną mieszkała pod jednym dachem.
Kamil walczy o życie w szpitalu
Lekarze w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach od 16 dni walczą o życie i zdrowie chłopca. Najpierw usuwali martwicę z ran oparzeniowych. Chłopiec przeszedł 4 takie zabiegi operacyjne. Lekarze położyli także przeszczep skóry na oparzenia.
Jego stan jest nadal bardzo ciężki. Dziecko cały czas jest w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej terapii. Wciąż największym problemem jest ciężki przebieg choroby oparzeniowej u chłopca, spowodowanej rozległymi oparzeniami i nieleczeniem ran oparzeniowych przez wiele dni.
- Na razie nie ma mowy o jakimkolwiek wybudzaniu chłopca ze śpiączki farmakologicznej. Jego organizm w połączeniu ze specjalistyczną, nowoczesną i profesjonalną aparaturą oraz lekami, walczy z rozwiniętą chorobą oparzeniową. Chłopcem opiekują się profesjonaliści - przekazał w rozmowie z Super Expressem, Wojciech Gumułka, rzecznik prasowy Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Szpital zgłosił sprawę zbiórki pieniędzy na leczenie Kamila
Gdy Kamil trafił do szpitala w Katowicach, na jednym z portali założono zbiórkę na pomoc i leczenie chłopca. W kilka dni uzbierano 600 tysięcy złotych, jednak jak podkreśla szpital, dziecko ma zapewnioną profesjonalną opiekę całego personelu szpitala i nie potrzebuje żadnych zbiórek. Ta o której mowa, szybko wzbudziła wątpliwości.
Z kolei fundacja na swoim profilu na Facebooku zamieściła informację, że chłopiec powinien trafić do szpitala w Łęcznej pod opiekę profesora Strużyny.
"Szanowni Państwo rozpoczynamy starania aby Kamilek mógł być leczony w szpitalu w Łęcznej. To najlepszy szpital w Polsce gdzie trafiają najcięższe przypadki poparzonych dzieci. Kamilek powinien jak najszybciej trafić do szpitala w Łęcznej pod opiekę Prof. dr hab. n. med. Jerzego Strużyny" - czytamy na profilu Akademii Dobrych Pomysłów.
Jak podkreśla GCZD, nie ma mowy o jakimkolwiek transporcie dziecka do innej placówki. Zdaniem szpitala fundacja "Akademia Dobrych Pomysłów" nadużywa wizerunku szpitala, a pieniądze na leczenie chłopca nie są potrzebne. Sprawę zgłoszono na policję.
- Otrzymaliśmy zgłoszenie. Sprawą zajmuje się wydział do walki z przestępczością gospodarczą. Wszystkie zgromadzone dokumenty zostały przekazana prokuraturze i to ona podejmie teraz decyzję w tej sprawie, po przeanalizowaniu materiału dowodowego - przekazał aspirant Olaf Burakiewicz z zespołu prasowego śląskiego garnizonu.
Teraz fundacja twierdzi, że post zamieszczony na Facebooku, to tylko propozycja, a fundacja szuka najlepszego miejsca na leczenie chłopca. Sam profesor Strużyna odcina się jednak od całej sprawy.
"Nie znam stanu chłopca ani rozległości obrażeń. Nie mogę wypowiadać się w kwestii transportu. Nigdy nie są potrzebne pieniądze na leczenie dziecka, które jest leczone w naszym szpitalu czy innym, gdzie procedury są opłacane przez NFZ" przekazał pisemnie swoje stanowisko prof.dr hab. Jerzy Strużyna redakcji "Aktualności" TVP 3 Katowice.