Pogrzeb 8-letniego Kamilka. Setki osób żegnało tragicznie zmarłego chłopca
Ogromna rozpacz, ból i przygnębienie rozdzierały serca tłumom towarzyszącym w ostatniej drodze 8-letniego Kamilka z Częstochowy, zakatowanego na śmierć przez swojego ojczyma. Wielu uczestników pogrzebu poruszonych jego tragicznym losem, którzy nigdy nie mieli okazji go poznać, zalewało się łzami. - Wszyscy modliliśmy się i towarzyszyliśmy mu w walce o życie. A tak naprawdę w walce o miłość – mówił podczas nabożeństwa żałobnego w kaplicy na cmentarzy Kule biskup Andrzej Przybylski.
Zobacz: Pogrzeb Kamilka z Częstochowy. Słowa księdza łamią serce. Ważny apel go żałobników
Kamilek walczył o życie przez 35 dni. Jego odejście wstrząsnęło całą Polską
Historia tego niezwykle dzielnego malca poruszyła całą Polskę. Przez 35 dni jego heroicznej walki o przetrwanie w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie leżał w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej terapii, wierzyliśmy, że uda mu się zwyciężyć. Niestety 8 maja chłopiec dołączył do grona aniołków...
Obrażenia, które pod koniec marca spowodował u niego jego ojczym Dawid B. (27 l.) przy współudziale swojej żony, matki Kamila Magdaleny B. (35 l.) były tak poważne, że lekarzom, mimo ogromnych wysiłków, nie udało się go uratować. Polewanie przez okrutnego oprawcę wrzątkiem, przypalanie papierosami, wreszcie kładzenie na rozgrzanym do czerwoności piecu kuchennym na węgiel wywołało w młodym organizmie zbyt duże spustoszenie.
W minioną sobotę (13 maja), chłopiec został pochowany na częstochowskim cmentarzu. Żegnały go setki, a może nawet tysiące osób, które przyjechały z całej Polski. - Przez te ostatnie tygodnie wszyscy staliśmy się rodziną Kamilka – tłumaczył biskup Andrzej Przybylski. - Wszyscy tutaj obecni, bardzo wielu ludzi w Polsce i na świecie czuliśmy, że jego sprawa jest też naszą sprawą, że jego troski i problemy stały się też naszymi.
Czytaj także: Pogrzeb Kamilka z Częstochowy. Tłum ludzi pod kaplicą. Poruszający widok
Kiedy biała trumna z ciałem chłopczyka spoczęła w grobie, w niebo wzniosły się białe i niebieskie balony. A biologiczny ojciec 8-latka, Artur T. i jego obecna partnerka zalewając się łzami, uklękli nad mogiłą, nie mogąc pogodzić się z przedwczesnym odejściem tego niewinnego dziecka.