Do Rzecznika Praw Obywatelskich wpłynęły skargi studentów Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Adam Bodnar przyjrzał się też wpisom na portalu społecznościowym ŚUMemes, który rozpoczął krucjatę przeciwko mobbingowi i molestowaniu seksualnemu, do których według poszkodowanych miało dochodzić na uczelni.
- Ze skarg wpływających do RPO wynika, że w ostatnich latach niektórzy pracownicy tej uczelni mieli dopuszczać się przemocy werbalnej i fizycznej względem studentów oraz swoich podwładnych, zachowywać się w sposób seksistowski, a także molestować studentki i studentów - czytamy w oświadczeniu RPO opublikowanym w piątek (19 czerwca).
Według skarg niektórzy pracownicy w sposób wulgarny wyzywali i poniżali studentów. Wskazywali, że nie nadają się na studia medyczne i sugerowali rezygnację z nich. To nie wszystko!
- Studenci byli wyśmiewani i wyszydzani także z powodu swej niepełnosprawności. Do takich zachowań dochodziło m.in. podczas praktyk szpitalnych w obecności pacjentów. Niektórzy prowadzący uniemożliwiali studentom spełnianie potrzeb fizjologicznych w trakcie wielogodzinnych bloków zajęciowych. Cześć prowadzących miała stosować także przemoc fizyczną, szarpiąc i uderzając studentów podczas zajęć - pisze RPO.
Dalej czytamy: "Podczas zajęć padały seksistowskie komentarze, że kobiety nie powinny studiować, lecz zajmować się pracą w domu, bo "są mniej zdolne od mężczyzn”. Zdarzało się uzależnianie zaliczenia od przyjścia przez studentki na egzamin w wyzywającym stroju bądź od określonego zachowania".
Długi komunikat zawiera też informacje o molestowaniu seksualnym. RPO pisze tak: "Niektórzy pracownicy dopuszczali się molestowania. Jeden z nich uzależnił wpisanie oceny z zaliczenia od zgody studentki na odwiedzenie jej w mieszkaniu. Z kolei na obozie sprawnościowym ratownictwa medycznego prowadzący mieli czynić studentkom aluzje o podtekście seksualnym i dotykać je wbrew ich woli. Do podobnych sytuacji miało dochodzić podczas obozu żeglarskiego, gdy opiekunowie bez zgody studentek dotykali je, a także odwiedzali w pokojach".
Opisane zachowania, jak pisze RPO, tworzyły atmosferę zastraszenia. - Dlatego studenci obawiali się zgłaszać nieprawidłowości i starali się unikać konfrontacji z prowadzącymi. Niektórzy ukrywali się przed nimi w toaletach czy brudownikach - czytamy. - Wszystko to wywoływało u niektórych studentów i studentek silne reakcje emocjonalne, płacz, obniżenie poczucia wartości i poczucia przydatności do zawodu. Część musiała korzystać z pomocy psychologa i psychiatry. Niektórzy zrezygnowali ze studiów, inni zmienili uczelnię - podkreślono.
Skargi – autorstwa studentów różnych lat oraz absolwentów - często dotyczą tych samych kierunków, przedmiotów i osób prowadzących zajęcia. - A to świadczy, że problemy te nie mają charakteru incydentalnego, ale są stałą praktyką - powtarzającą się, powszechnie znaną i pozbawioną właściwej reakcji władz uczelni - napisał RPO.
Żadne z działań podjętych przez studentów (także anonimowe zgłoszenia w ankietach ewaluacyjnych) nie przyniosło efektu - wobec żadnego z prowadzących nie wyciągnięto konsekwencji. - Studenci czują się pozbawieni wsparcia władz uczelni, która powinna stanowczo reagować na każde zgłoszenie oraz wdrożyć mechanizmy skutecznego przeciwdziałania i walki z takimi patologiami - wskazuje RPO.
"Wielu z nich nie chce nawet anonimowo opisywać danej sytuacji - w obawie przed identyfikacją, co oznaczałoby negatywne konsekwencje wobec nich lub całej grupy zajęciowej. A prowadzący zajęcia często są także potencjalnymi przyszłymi przełożonymi bądź współpracownikami obecnych studentów. Mają zatem możliwości negatywnego wpływania na ich kariery zawodowe", czytamy w komunikacie.
Kilka skarg zawiera jednak nazwiska prowadzących oraz informacje o zarzucanych im czynach.
Adam Bodnar skierował pismo do rektora Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Zwrócił się do niego o wyjaśnienia i prosi o wskazanie, jakie działania uczelnia ma zamiar podjąć w odpowiedzi na skargi oraz jak reagowała na wcześniejsze zgłoszenia o nieprawidłowościach.
Zawiadomienie od Bodnara wpłynęło też do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego Rzecznik, którego RPO spytał, "czy planuje podjąć działania służące wdrożeniu na uczelniach wyższych standardów antydyskryminacyjnych i antymobbingowych bądź służące wsparciu uczelni w samodzielnym ich przyjęciu".
- O to samo RPO wystąpił do Ministra Zdrowia, którego ponadto poprosił o pilne podjęcie działań nadzorczych wobec ŚUM - czytamy w komunikacie.
W ocenie RPO sprawa Śląskiego Uniwersytetu Medycznego "stanowi jaskrawą ilustrację konsekwencji braku jednolitych i powszechnie przyjętych na uczelniach wyższych standardów antymobbingowych i antydyskryminacyjnych".
- Sytuacja, do jakiej doszło na ŚUM - a także obserwacja patologii na innych polskich uczelniach - wskazuje na konieczność wdrożenia strategii przeciwdziałania zjawiskom mobbingu i dyskryminacji w środowisku akademickim, a także stworzenia systemu wsparcia dla pokrzywdzonych - czytamy w komunikacie.
Do RPO wpływają bowiem także skargi studentów z innych uczelni, informujące o łamaniu przez pracowników uczelni, a czasami także przez ich władze praw studenta oraz o niemożności uzyskania realnego wsparcia w ramach uczelni.
- W uczelniach brakuje przepisów określających procedurę postępowania w przypadku nadużyć ze strony pracowników oraz służących zapobieganiu takim zachowaniom. Niektóre uczelnie przyjmują co prawda standardy antymobbingowe i antydyskryminacyjne, lecz co do zasady mają one zastosowanie jedynie do etatowych pracowników - pisze RPO.
Dalej czytamy, że "nie wszystkie uczelnie utworzyły wyspecjalizowany organ zajmujący się rozwiązywaniem konfliktów między pracownikami uczelni a studentami w postaci np. rzecznika akademickiego ds. studenckich bądź pełnomocnika ds. praw studenta albo pełnomocnika ds. przeciwdziałania mobbingowi".
- Brak tego rodzaju mechanizmów uniemożliwia skuteczną walkę z patologiami, ma negatywny wpływ na kształcenie studentów, a wręcz może prowadzić do ograniczenia ich konstytucyjnego prawa do nauki - zaznaczono na koniec.